Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Donald Tusk chwali się przyjaźnią z Bidenem, a Lisiewicz przypomina, z kim Biden pomylił Tuska w 2015 roku!

Donald Tusk bał się weryfikacji aktywów Platformy Obywatelskiej - powiedział wiceminister edukacji i nauki Tomasz Rzymkowski w programie Telewizji Republika "W Punkt", w rozmowie z red. Katarzyną Gójską. W programie nie zabrakło innych, ciekawych spostrzeżeń dot. powrotu byłego premiera do polskiej polityki. - Nie walczy z PiS-em, a, pod pretekstem walki z PiS-em, walczy o przywództwo w opozycji. Nie jest pewien swojego przywództwa w opozycji - mówił z kolei Piotr Lisiewicz.

fot. Maciej Luczniewski/Gazeta Polska

Donald Tusk w roli lidera opozycji, wspólna lista partii opozycyjnych? Wydaje się, że to jest jego cel - zastanawiała się red. Katarzyna Gójska.

Senator Lewicy Wojciech Konieczny odparł, że „o tym zadecydują sondaże”. - Platforma jest faktycznie najsilniejszą partią opozycyjną w parlamencie, natomiast sprawa ma się inaczej w przypadku sondaży - zauważył polityk. - (Donald Tusk -red.) na pewno nie będzie hegemonem. Jeśli zacznie iść w tę stronę, nic nie wskóra - opozycja jest już inna. Platforma już rządziła, PiS także. Do jednych i do drugich jest dużo zarzutów. Od ich obnażania są inne ugrupowania - kontynuował senator.

Polityk dopytywany o wspólną listę opozycji, której przewodzić miałby Donald Tusk, odparł, że trudno mu to sobie wyobrazić. - Zapewne w mediach będziemy mieli duopol, wojnę między Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością, natomiast wyborcy są dziś inni - przekonywał Konieczny.

Wiceminister edukacji i nauki Tomasz Rzymkowski podkreślił, że "Donald Tusk bał się weryfikacji aktywów Platformy Obywatelskiej".

- Grzegorz Schetyna oraz Borys Budka to liderzy, którzy byli wybrani w wyborach wewnątrz partii. Donald Tusk bał się, że przegra z Rafałem Trzaskowskim

- mówił dalej i dodał: „potrzebne były sztuczki proceduralne, by Tusk został pełniącym obowiązki przewodniczącego partii. To dość karkołomna konstrukcja”.

- Jego mowa wrogości i nienawiści, przeplatana kłamstwem, to rzecz niezwykła. Spora część polskiego społeczeństwa chce spokoju. Wojenna retoryka Donalda Tuska może się nie spodobać Polakom - przyznał wiceminister.

Lisiewicz: Tusk startuje do Hołowni i Czarzastego

W kolejnej części programu, o powrót byłego premiera do polskiej polityki pytany był zastępca redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” Piotr Lisiewicz.

- To niezbyt triumfalny powrót. Donald Tusk w pierwszych wystąpieniach pokazał, że nie walczy z PiS-em, a, pod pretekstem walki z PiS-em, walczy o przywództwo w opozycji. Nie jest pewien swojego przywództwa w opozycji. Inaczej chciałby powalczyć o niezdecydowany elektorat, chciałby pokazać, że jest wartością dodaną. Usiłuje szermować tym, że zna ważnych ludzi na świecie, ogłasza się przyjacielem prezydenta Bidena. To o tyle zabawne, że w Donald Tusk w swojej książce „Szczerze” przyznał, że podczas pierwszej rozmowy z Joe Bidenem w 2015 roku, ten pomylił go z Lechem Kaczyńskim, gratulując „wystąpienia w Gruzji” - mówił Lisiewicz.

Wskazał, że obecnie widzimy „teatr, czarowanie przez Donalda Tuska”. - To zawsze mu wychodziło dobrze i dobrze wychodzi nadal. W kółko powtarza antypisowskie frazesy, choć opatrzy to zawsze kwiecistym wstępem, troszkę doda ironii… - rozkładał na czynniki pierwsze.

- Tusk degraduje się, startując w tej konkurencji. Musi to robić, bo opozycja wyhodowała sobie swój najradykalniejszy elektorat, który wierzy, że Jarosław Kaczyński jest Hitlerem, Mussolinim… Każdy, kto chce wygrać na tej opozycji, musi ten elektorat do siebie przyciągnąć. To jednak jest sprzeczne z całym elektoratem opozycji. Tusk, który ma tę „bajerę”, potrafi mówić atrakcyjnie, jednocześnie osłabia całą opozycję. Rozgrywki nie prowadzi jeszcze z PiS-em. Wyzywając Jarosława Kaczyńskiego nie startuje do Jarosława Kaczyńskiego. On startuje do Hołowni i Czarzastego. Pozostali, zdaje się, są skłonni mu się podporządkować

- wskazał.

"Chce odzyskać twarz"

- Zadajemy sobie pytanie: „po co Donald Tusk to zrobił?”. Po co to zrobił, skoro doskonale orientuje się w polityce i wie, że szanse na poprawę notowań Platformy Obywatelskiej są małe - rozpoczął w kolejnej części programu prof. Henryk Domański.

- Powrót Donalda Tuska nie spowoduje przyrostu większego, niż - jak przewiduję - 5,6 proc. - ocenił socjolog.

- Chyba chodzi Donaldowi Tuskowi o posiadanie władzy absolutnej. To chyba istota jego roli jako polityka, kariery zawodowej. Po drugie - zastanawiające jest jego sobotnie wystąpienie, niezwykle agresywne, emocjonalne, wystąpienie człowieka ogarniętego nienawiścią. Doskonale zdaje sobie sprawę, że nie przysporzy mu to poparcia, ze strony chociażby partii opozycyjnych, którzy są potencjalnymi koalicjantami. Drugim motywem dążenia przez Tuska do władzy absolutnej jest to, że on od 2015 roku żyje w przekonaniu, że przejdzie do historii jako człowiek, który doprowadził Polskę do stanu, że potrzebne było Prawo i Sprawiedliwość, by sytuację poprawić. Chce odzyskać twarz - analizował gość „W Punkt”.

Prof. Waldemar Paruch zwrócił uwagę, „jak długo Donald Tusk działał pod wpływem klęski w wyborach prezydenckich w 2005 roku, zwłaszcza kiedy po katastrofie smoleńskiej nie mógł już Lecha Kaczyńskiego pokonać w żadnych wyborach”. - Tusk walczy o ocenę swoich lat 2007-2015. Nie ma żadnych możliwości rozliczenia się z tym czasem. Tkwi w rozumowaniu, że wszystko było świetnie - tłumaczył politolog.

- Donald Tusk stoi w cieniu takiego stylu, podobnie jak Lech Wałęsa, który także próbował obronić swojej  nieudanej prezydentury. Wiemy do czego się posunął. Strach pomyśleć, jakie kolejne metody będą stosowane, poza tym huraganem, który obserwowaliśmy w ciągu ostatnich kilkunastu godzin. Konsekwencją tego huraganu jest wyzerowanie 10 milionów głosów na Rafała Trzaskowskiego. Trudno stwierdzić, jakie będzie miejsce prezydenta Warszawy w nowym układzie. Tym bardziej, że Tusk nie znosi pojęcia „kompromis” - podsumował.

 



Źródło: Telewizja Republika, niezalezna.pl

Aleksander Mimier