Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Niespodziewane wsparcie

Po zawirowaniach związanych z prezydenckimi wetami i nawałnicy, jaka dotknęła dużą część Polski, stając się okazją do ataków na rząd, polityka zdaje się wracać do swojego normalnego biegu. Rząd skupia się na bezpieczeństwie socjalnym i tym rozumianym najbardziej dosłownie. Tam, gdzie słabiej radzi sobie jego piar, wkraczają działacze opozycji. Najmocniejsze wsparcie Beata Szydło otrzymała jednak nie od nich, lecz od prezydenta Francji Emmanuela Macrona.

Pomorze powoli dochodzi do siebie, niedostatki pomocy z zewnątrz łatając własnymi siłami. Niestety aktywność bezinteresownych i pracowitych wolontariuszy, szukających wsparcia poprzez media społecznościowe, zderza się z pomocą od opozycji, która często przybiera formy uczynku nie „dla kogoś”, lecz „przeciwko komuś”. Tam, gdzie miejsca starczy dla każdego, wkracza polityczna licytacja.


Nie kneblujcie nas pieniędzmi


Sytuacje prawdziwego kryzysu powinny mieć potencjał łączenia, a nie pogłębiania podziału, jaki już dotyka nasze społeczeństwo. Załóżmy jednak, że społeczeństwo jednoczy się wokół zagrożenia, i przenieśmy się na poziom ogólnoeuropejski. W zeszłym tygodniu praktycznie każdy dzień przynosił informacje o mniej lub bardziej poważnych zamachach i napaściach na ludzi, by wreszcie dotknąć i samych Polaków. Na plaży we włoskim Rimini imigranci zgwałcili przebywającą tam Polkę i pobili do nieprzytomności towarzyszącego jej mężczyznę.


Każde doniesienie o problemach z bezpieczeństwem w krajach starej Unii odbierają jej w oczach wyborców mandat do zajmowania się kwestiami związanymi z polską polityką. Wysokie poparcie dla naszej obecności w UE, które wciąż pokazują sondaże, chętnie wykorzystywane jest przez opozycję jako argument przeciw Prawu i Sprawiedliwości rzekomo chcącemu opuszczenia Unii. Choć brak przełożenia się sceptycyzmu Polaków wobec znaczących aspektów unijnej polityki na aprobatę dla naszego członkostwa opozycja próbuje przedstawiać jako naszą zgodę na wszystko, co oferuje lub narzuca nam Bruksela, jest to myślenie całkowicie życzeniowe.


Doceniamy – w większości – finansowe i gospodarcze plusy, jakie daje nam Unia Europejska, część z nas ma też zapewne nadzieję, że uda się jeszcze powrócić do ideałów, jakie wiele lat temu przyświecały jej utworzeniu i które, choć już osłabione, żywe były jeszcze w chwili naszego akcesu. Gdyby jednak szła za tym sympatia wobec Schulza, Junckera, Timmermansa, zupełnie inaczej wyglądałaby dziś nasza scena polityczna, a największym zmartwieniem „Gazety Wyborczej” nie byłaby polska demokracja, lecz znalezienie sposobu na zatrzymanie w kraju przydzielonych nam kwot uchodźców i powstrzymanie ich przemieszczania się na zachód.


Fake news o fake news


Po próbach wzniecenia szerszego i długotrwałego społecznego buntu w obronie Trybunał Konstytucyjnego, gimnazjów czy „wolnych sądów” Platforma sięga po kolejny straszak – rzekome plany cenzurowania internetu i klasycznych mediów. W czasach gdy fake news stają się prawdziwą plagą, służyć zaś mogą nie tylko w wojnie politycznej, lecz również hybrydowej, państwo ma prawo bronić przed nimi swoich obywateli. Dekoncentracja jest rozwiązaniem stosowanym w wielu krajach, również na zachodzie Europy, dla polskich mediów, również tych rządowi nieprzychylnych, może zaś być wręcz szansą na utrzymanie się na rynku. Najwyraźniej jednak w grę wchodzą tu inne interesy, które karzą bronić nie swojego, lecz silniejszych, najczęściej niemieckich, konkurentów. Samo hasło obrony wolności słowa może nie wystarczyć, o czym opozycja przekonała się podczas grudniowego ciamajdanu. Pamiętając jednak własne doświadczenia z czasów ACTA (i równocześnie licząc na to, że nie pamiętają ich młodzi wyborcy), politycy ogłaszają się obrońcami internetu. Czy będą w tym wiarygodni?


Niedawno ujawniona kolejna porcja taśm przyniosła informację, że Platforma wycofała się z pomysłu głosowania przez internet, gdy okazało się, że w sieci bardziej popularne jest PiS i inne siły ówczesnej opozycji. Pomimo zmiany u władzy nic się tu nie zmieniło, opozycja natomiast proponuje internautom głównie toporną propagandę, grafiki na poziomie tygodnika „Nie” i materiały propagandowe, takie jak film zamieszczony na stronie europosłanki Róży Thun. PO chce odzyskać wyborców za pomocą fatalnie nakręconej scenki, w której dwóch funkcjonariuszy tajnej policji przychodzi aresztować młodego człowieka za czytanie książek Leszka Balcerowicza i Tomasza Lisa. Tymczasem kontrowersje wokół ewentualnych zmian w prawie dotyczących internetu tak naprawdę dotyczą głównie faktu, że portale, nawet działające poza Polską, podporządkowane mają być polskiemu prawu, co utrudnić ma choćby usuwanie „nieprawomyślnych” treści z Facebooka, jest to więc działanie na rzecz poszerzania, a nie ograniczania wolności słowa.


Jak Budka w „Die Zeit” wzywał


O fake news sporo mógłby opowiedzieć poseł PO Borys Budka, który za pomocą tej broni zaatakował kilka dni temu dziennikarkę TVP i byłą kandydatkę lewicy na prezydenta Magdalenę Ogórek.


Budka na swoim twitterowym profilu zamieścił zmontowany przez internautów film, twierdząc, że jest to fragment autentycznej audycji telewizyjnej. Poinformowany o prawdziwej naturze materiału nie przeprosił, lecz jedynie podziękował za przekazanie mu tej informacji. Był to jednak dopiero początek dużych problemów polityka, kreowanego przez przeciwników Grzegorza Schetyny na nowego lidera Platformy Obywatelskiej. Wbrew dość rozpaczliwym próbom zaprzeczenia temu stanowi rzeczy Budka brakiem charyzmy dorównuje Schetynie i nie dysponuje potencjałem pozwalającym porwać tłumy większe niż żelazny elektorat opozycyjnych manifestacji. Być może właśnie dlatego poseł zgłasza się do castingu na szefa opozycji i w wywiadzie z „Die Zeit” wzywa Unię, de facto więc Berlin, do „okazania bezwzględności” Polsce, wszystko to dzieje się zaś w dniach poprzedzających rocznicę napaści Niemiec na nasz kraj. Czy przedstawiciel opozycji może dostarczyć mocniejszych argumentów wszystkim mówiącym o służeniu interesom Niemiec i kulturowym wykorzenieniu tej strony sceny politycznej? Zapewne tak, skoro regularnie przekraczane są kolejne granice.


Kompleksy opozycji i antyrządowych mediów jak na dłoni pokazała reakcja na słowa tracącego popularność we własnym kraju prezydenta Francji. Macron, atakując Polskę, szkodzi zarówno naszym relacjom, jak i tak na co dzień fetyszyzowanej solidarności europejskiej, spotyka się to jednak z poklaskiem tych, którzy z satysfakcją obwieszczają czytelnikom, że Beata Szydło nieuchronnie przegra to starcie. Fakt, że chodzi o rzecz, w której półgębkiem rację stanowisku władz przyznaje nawet część posłów opozycji (sprawa pracowników delegowanych), nie ma tu znaczenia.


Inaczej ocenią to jednak wyborcy, których podobne ataki konsolidują. Nie bez znaczenia pozostaje tu fakt, że Emmanuel Macron nie jest specjalnie szanowanym politykiem w Polsce, premier Beata Szydło zaś najmocniej i najbardziej charyzmatycznie wypada w wystąpieniach, w których broni polskiej polityki przed atakami z zewnątrz. Szarża Macrona to najlepszy prezent dla szefowej polskiego rządu. Pomagają mu też medialne ADHD Budki i awantura, jaką przy wsparciu innych polityków i postaci pokroju płk. Mazguły KOD próbował wywołać wokół obchodów rocznicy Porozumień Sierpniowych. Jest wreszcie typowy dla PO pokaz arogancji Jacka Rostowskiego, który wyśmiewa pomysł bojkotu francuskich towarów, pisząc, że na Podkarpaciu spadnie sprzedaż Chanel no 5. Bliżej możnych z zagranicy, dalej od ludzi, dalej wreszcie od wyborczej wygranej – to podsumowanie opozycji totalnej pod koniec wakacji 2017 r.

 



#rząd #opozycja #Borys Budka #Rimini #Emmanuel Macron

Krzysztof Karnkowski