Najpierw zespół ds. LGBT twierdził, że część działań prawnych dotyczących tego środowiska należy przeprowadzać "dyskretnie", a teraz - speckomisja ds. przepisów aborcyjnych zamierza zawiesić temat liberalizacji prawa do zabijania dzieci na czas kampanii. W sprawę miał ingerować sam Donald Tusk, który stwierdził, że możliwe różnice zdań w koalicji "negatywnie wpłyną na wynik wyborów prezydenckich".
Szefowa komisji nadzwyczajnej ds. rozpatrzenia projektów aborcyjnych Dorota Łoboda (KO) poinformowała PAP, że prace nad projektami aborcyjnymi będą czekać na zmianę prezydenta, który mógłby się włączyć w negocjacje z koalicjantami.
"Kampania nie jest dobrym momentem na to, byśmy się o to spierali. Nie chcemy, by nasza praca poszła na marne i by prezydent nam to zawetował na ostatniej prostej"
- podkreśliła.
"Rozumiem, że okres wyborczy jest czasem, kiedy trudno jest się porozumieć, zwłaszcza w temacie dla niektórych ciągle kontrowersyjnym, jak aborcja" - powiedziała Katarzyna Piekarska (KO), która zasiada w komisji nadzwyczajnej. Dodała, że rozumie też zniecierpliwienie wyborców chcących zmiany przepisów aborcyjnych.
Posłanka wyraziła nadzieję, że po wyborach uda się osiągnąć kompromis między koalicjantami i przyjąć liberalizację prawa aborcyjnego.
- Musimy tę sprawę dowieźć do końca. W przeciwnym razie część osób, która głosowała na "koalicję 15. października" po prostu przy kolejnych wyborach parlamentarnych zostanie w domu
- przyznała Piekarska.
Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica) zgodziła się z tezą, że czas kampanii jest trudnym momentem na przekonywanie kogokolwiek do zmiany lub korekty swojego stanowiska. Oceniła, że wówczas każdy chce zaprezentować swoją odrębność od innych, a nie zdolność do kompromisu.
Podobne zdanie wyraziła wiceszefowa komisji Ewa Szymanowska (Polska 2050-TD).
"Musimy uniknąć awantury politycznej, bo proszę sobie wyobrazić - jeżeli partie się nie dogadają i doszłoby do sytuacji, że zarówno projekt depenalizacji, jak i projekt Trzeciej Drogi odpada, to zafundujemy sobie kolejną burzę, która na pewno nie jest nam potrzebna"
- powiedziała PAP.
W styczniu nadzwyczajna komisja ds. rozpatrzenia projektów aborcyjnych miała się zająć dwoma projektami przepisów aborcyjnych - projektem ws. częściowej "dekryminalizacji" przerywania za zgodą kobiety jej ciąży oraz "dekryminalizacji" pomocy w samodzielnej aborcji, który w lipcu przepadł w głosowaniu, a także propozycją Trzeciej Drogi zmierzającą do przywrócenia stanu prawnego sprzed wyroku TK, a więc przywrócenia przesłanki do usunięcia ciąży w przypadku prawdopodobieństwa ciężkiej wady płodu. Według koalicyjnych uzgodnień, z projektu dekryminalizacyjnego miała zniknąć niekaralność za przerwanie cudzej ciąży i pozostać wyłącznie niekaralność za pomoc w aborcji - po to, by uzyskać poparcie części posłów PSL, pozwalające na uchwalenie ustawy.
Jak dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do koalicjantów, decyzja o zawieszeniu prac nie została podjęta wspólnie na spotkaniu prezydium komisji. Ostatnie rozmowy miały miejsce w grudniu; wówczas przewodniczący ustalili, że oba projekty będą procedowane w styczniu na jednym posiedzeniu.
"Łoboda go jednak nie zwołała"
- słyszymy.
Kluczowym powodem miał być konflikt między posłami Lewicy i PSL-TD wokół treści projektu ustawy ws. dekryminalizacji. W związku z tym pojawiły się obawy, że propozycja ta nie znajdzie większości podczas posiedzenia plenarnego Sejmu. Z informacji PAP wynika, że wpływ na decyzję o wstrzymaniu prac miał mieć premier Donald Tusk, który obawiał się, że brak poparcia dla projektów ustaw aborcyjnych na sejmowej sali plenarnej negatywnie wpłynie na wynik zbliżających się wyborów prezydenckich.