Oficjalni kandydaci poszczególnych ugrupowań politycznych w walce o fotel prezydenta RP nie są jeszcze znani. Mimo to, coraz częściej przewijają się doniesienia, jakoby z ramienia koalicji 13 grudnia miał startować nie Rafał Trzaskowski (choć był to niemal pewniak), a sam Donald Tusk...
Jak przypominamy, niebawem kampania wyborcza przed wyborami prezydenckimi ruszy pełną parą. W związku z tym, o potencjalnych kandydatach poszczególnych partii politycznych, słychać już coraz częściej.
"W PiS już rozpoczęło się poszukiwanie idealnego kandydata, który mógłby powtórzyć sukces Andrzeja Dudy. Przymiarki sprowokowały pytania o kandydatów partii koalicji. Wrócił temat Rafała Trzaskowskiego, który w 2020 r. – mimo krótkiej kampanii był o krok od pokonania Andrzeja Dudy. I od tego czasu stał się dyżurnym kandydatem Platformy na prezydenta RP"
W artykule wskazano, że "Trzaskowski na co dzień nie wikła się w krajową politykę, bez problemu wygrał kolejną kadencję prezydenta Warszawy, jest wysoko notowany w rankingach zaufania, a koledzy z partii mówią o nim wyłącznie dobrze".
Choć Trzaskowski, do tej pory, był postrzegany jako najpewniejszy polityk do wystawienia przez koalicję 13 grudnia, to coraz częściej w przestrzeni publicznej pojawia się teza, jakoby miał być to sam Donald Tusk.
"Tusk pytany o to, czy PO wystawi Trzaskowskiego, odpowiada: 'byłbym bardzo zadowolony' oraz 'ma moje pełne wsparcie'"
I dodano: "Tusk lubi również powtarzać, że gdyby w 2020 r. rywalizacja była na równych zasadach, to w Pałacu Prezydenckim urzędowałby Rafał Trzaskowski".
"Wyborcza" zaznacza jednak, że "w PO słyszymy, że w sprawie Rafała Trzaskowskiego nic się nie zmieniło".
"Inny scenariusz budują w mniejszych partiach koalicji. Przekonują, by nie dawać wiary politykom PO. Bo tak naprawdę do startu w wyborach prezydenckich szykuje się Donald Tusk. To tajemnica, więc nikt z PO tego oficjalnie nie potwierdzi, ale koalicjanci orientują się, jak jest"