Marian Tuski, w przeszłości pracownik stalinowskiej cenzury, działacz PPR i PZPR, dziś występujący w wielu kwestiach w charakterze autorytetu moralnego w środowisku KO, przestrzegał na Campusie Polska Przyszłości przed "terrorem pamięci". W ocenie Turskiego poprzednia władza, która „wzniecała nienawiść do Niemców robiła historyczny błąd”. Turski podkreślił w kontekście rosyjskiej napaści na Ukrainę, że Polska musi mieć przyjaciół w Europie, np. właśnie wśród Niemców.
Dzisiaj gościem Campusu Polska Przyszłości, kilkudniowej polityczno-społecznej imprezy środowiska KO i jej akolitów, był Marian Turski, przedstawiany jako historyk, dziennikarz oraz były więzień obozu Auschwitz-Birkenau i KL Buchenwald.
Odpowiadając na pytanie, jak rzetelnie i prawdziwie uczyć młodych Polaków historii, by nie wzbudzać przy tym poczucia nienawiści do Rosjan, czy Niemców, Turski odparł, że jego zdaniem kluczem jest niepoddawanie się „terrorowi pamięci”.
„Często pamięć może terroryzować człowieka, a nie wolno ulegać terrorowi pamięci” – mówił Turski. Jak dodał, kolejne pokolenia wybaczają sobie animozje przodków. W ocenie Turskiego poprzednia władza, która „wzniecała nienawiść do Niemców robiła historyczny błąd”. Turski podkreślił w kontekście rosyjskiej napaści na Ukrainę, że Polska musi mieć przyjaciół w Europie, np. właśnie wśród Niemców.
W kontekście obozowym był pytany, czy spotkał się z przejawami człowieczeństwem w obozach koncentracyjnych. Odparł, że tak, ale bardzo rzadko, ponieważ hierarchia w obozach była tak ułożona, że jedni więźniowie pilnowali drugich i - jak powiedział Turski - wcale nie trzeba było tak wielu Niemców do pilnowania. Turski opowiedział też historię młodej Niemki, która zgłosiła się do pracy jako telefonistka nieświadoma, czym jest terroryzm. Jak mówił, kiedy już się dowiedziała, co dzieje się w obozach, popełniła samobójstwo.
Turski powiedział też, że jako więzień pierwszy raz odzyskał godność po przyjeździe do jednego z kolejnych obozów, gdzie pilnujący więźniów Niemiec powiedział, że nikt tutaj nie będzie bił więźniów, chyba że jeden drugiemu ukradnie chleb.
"Przez cały czas pobytu w obozach nigdy nie płakałem. Po raz pierwszy wtedy miałem łzy w oczach" – podkreślił Turski.
Turski był obecny podczas Campusu także w roku ubiegłym.
Twierdził wówczas, że "w Polsce bardzo trudno jest być Polakiem, jeśli nie jest się katolikiem". Atakował też polski rząd: "Jesteśmy nieobojętni na sprawę ukraińską. Czy równie Polacy... władze.. są nieobojętne na los uciekinierów od wojny? Np. tych, którzy się czołgali przez Puszczę Białowieską, przez mokradła?”.
Dziś temat tzw. pushbacków - jak sugerowała jedna z uczestniczek - nie jest zbyt mocno obecny na imprezie Rafała Trzaskowskiego.
Tak opisywała go w 2023 r. "Gazeta Polska".
"Zaraz po wojnie działał w Związku Walki Młodych - młodzieżowej organizacji komunistycznej. Funkcjonował tam tak aktywnie, że za udział w budowie totalitarnej Polski został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi. I to przez Prezydium Krajowej Rady Narodowej, na czele której stał wówczas Bolesław Bierut, agent NWKD i zbrodniarz mający na rękach krew tysięcy Polaków.
Następnie Turski wstąpił do stalinowskiej Polskiej Partii Robotniczej (był m.in. prelegentem Wydziału Propagandy Komitetu Wojewódzkiego PPR we Wrocławiu), a potem do PZPR. Od 1946 do 1949 pracował w Wojewódzkim Urzędzie Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk we Wrocławiu - czyli w stalinowskiej cenzurze - a równocześnie był m.in. pełnomocnikiem PPR ds. wyborów w powiecie trzebnickim, a także przewodniczącym komisji w sfałszowanym przez komunistów referendum ludowym. Od 1951 do 1956 pracował w Wydziale Prasy i Wydawnictw, a następnie Wydziale Propagandy i Agitacji Komitetu Centralnego PZPR.
„Gazeta Polska” dotarła do treści artykułów, jakie w drugiej połowie lat 40. i na początku lat 50. Marian Turski publikował m.in. w „Trybunie Dolnośląskiej”, ”Sztandarze Młodych” i „Po prostu”."