Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Karnkowski: Referendum, czyli gdzie „góra”, a gdzie „dół”

Na początku tygodnia Onet opublikował sondaż na temat naszych planów odnośnie referendum. Kwestia frekwencji pozostaje według niego niemal na krawędzi – udział deklaruje 48% pytanych. To dużo, ale jednocześnie trochę za mało, by głosowanie było ważne.

Referendum odbędzie się 15 października. Z jaką frekwencją?
Referendum odbędzie się 15 października. Z jaką frekwencją?
Fot. Filip Blazejowski/Gazeta Polska

W ostatnich latach w różnych badaniach zapowiadały się rekordy frekwencji, które później były bite, lecz mniej spektakularnie, niż wynikało to z prognoz pracowni sondażowych. Tym razem jednak może być inaczej i nie podejmuję się przewidzieć, jaki czeka nas scenariusz.

Z jednej strony w rozmowach z ankieterami nie wszyscy muszą deklarować udziału w głosowaniu, zdając sobie sprawę z medialnej atmosfery, która referendum naturalnie nie sprzyja, a nie wiedząc zupełnie o tym, że jednak tak wielu Polaków - więcej, niż liczy elektorat PiS - zamierza odpowiedzieć na cztery zadane pytania. Poza tym, skoro już poszło się na wybory i można wziąć tę kartę... 

Na referendum warto pójść 

Jedno jest pewne: trzeba być naprawdę partyjnym "betonem", by dobrowolnie rezygnować z głosu w sprawach, które mniej lub bardziej dotyczą każdego. Jest jednak i strona druga - politycy opozycji będą na pewno zniechęcać wyborców  na wszelkie możliwe sposoby, a i media, przez mniej zorientowanych odbiorców traktowane jako neutralny przekaźnik informacji i rozrywki, dołożą swoje trzy grosze. 

Jednak bardzo ciekawe jest również, jak wyborcze preferencje przekładają się na referendalne plany Polaków. Ci, którzy chcą głosować właściwie na wszystkie pytania w ¾ odpowiadają „Nie”, co daje PiS pewne perspektywy na przekonanie do siebie (lub przynajmniej odsunięcie od siebie złych emocji) jakiejś grupy spoza bazy własnych wyborców. Tylko elektorat KO w większości nie planują w ogóle uczestniczyć w referendum - widać więc, że w przypadku PSL czy Lewicy "doły" mają nieco inne spojrzenie, niż "góra".

Kto najliczniej pójdzie do referendum

„Najliczniej za wzięciem udziału w referendum optują osoby w przedziale 25-34 lata oraz 35-44 lata. Sympatyzują z PiS (78,6 proc.), PSL (64,3 proc.), Kukiz'15 (63,7 proc.) oraz Konfederacją (62,8 proc.).” - podaje Onet, pomijając niestety, jaki jest odsetek wyborców Lewicy, który chce wziąć udział w istotnym z punktu widzenia lewicowych postulatów wydarzeniu, a które ich reprezentanci uważają za "hucpę" i "cyrk".

Z szerszego kontekstu wynika, że mamy tu do czynienia z dojrzalszą postawą ponad połowy wyborców. Wiek emerytalny to temat, dla którego Nowa Lewica gotowa jest nawet zerwać przyszłą koalicję, wyprzedaż przedsiębiorstw to także kwestia społecznie istotna. Dziwi więc, ze politycy oddają za bezcen prawicy swoje własne tematy. Owszem, dla lewicowców kłopotliwe może być pytanie o imigrantów czy mur na granicy polsko-białoruskiej (tu lewicowcy najpierw byli przeciw, potem jednak, poza grupkami aktywistów, zmienili zdanie na mniej ideologiczne, za to bardziej rozsądne), jednak kto broni politykom szukać odpowiedzi, niuansować i przekonywać? 

Zamiast tego pokazują oni wyborcom, że są oddaleni od ich spraw, widząc tylko doraźną walkę polityczną. Nie jest to zbyt rozsądne, lecz cóż: nie moi to reprezentanci. Jeśli to przez ich działanie kolejny rząd wymusi na słabszych koalicjantach wprowadzanie zmian sprzecznych z ich programami, pretensje będą mogli mieć tylko do siebie, ponieważ to oni dziś odbierają głos społeczeństwu, nie zważając na to, że mogą tym samym wzmocnić antyspołecznych liberałów. 
 

 



Źródło: niezalezna.pl

#referendum #pytania referendalne #lewica #Koalicja Obywatelska #PiS

Krzysztof Karnkowski