"Głupszego artykułu dawno nie czytałem. W tym artykule nie widać nawet żadnego eksperta, który podpisałby się pod tezami, które są w nim zawarte. To też pokazuje, że jest on wyssany z palca" - ocenił w rozmowie z niezalezna.pl gen. dyw. Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej Grom, komentując doniesienia Onetu na temat zakupu przez polską armię czołgów Abrams.
We wtorek doszło do podpisania przez ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka umowy na dostawę 250 amerykańskich czołgów M1A2 Abrams dla polskiego wojska, która opiewa na 4 mld 740 mln dolarów. Jeszcze w tym roku Amerykanie przerzucą do Polski 28 czołgów w celach szkoleniowych, a kolejne dostawy przewidziano na lata 2025-26.Oprócz czołgów Polska otrzyma także pakiet logistyczny i szkoleniowy oraz symulatory i jak zapewnia MON, w wojskowych zakładach remontowych zostaną stworzone warunki do zabezpieczenia eksploatacji czołgów.
Także wczoraj na łamach Onetu pojawił się artykuł, w którym autorka (red. Edyta Żemła) powołując się na opinie „ekspertów” i „krytyków” nie wymienionych z imienia i nazwiska kwestionuje zasadność zakupu Abramsów. Wprawdzie przyznaje, że „jest to rzeczywiście bardzo nowoczesny wóz”, który z powodzeniem pełni służbę w amerykańskiej armii, a nawet cytuje byłego dowódcę wojsk lądowych gen. Waldemara Skrzypczaka, który twierdzi, że Abramsy „to doskonały sprzęt”, jednak trudno nie odnieść wrażenia, że tekst w swym założeniu jest wymierzony w decyzję MON dot. zakupu Abramsów.
„Krytycy” na których się powołuje autorka zauważają, że „Abramsy będą już trzecim typem czołgu w naszym wojsku”, a to ich zdaniem „skomplikuje proces utrzymania i serwisowania tych wozów”. - Trzeba więc będzie dostosować do nich polską infrastrukturę drogową i mosty lub przewozić je na lawetach - czytamy w artykule.
Autorka powołując się na anonimowych ekspertów ubolewa, że Abramsy będą „znaczenie droższe w użytkowaniu niż posiadane już w polskim wojsku konstrukcje”. - Dla przykładu amerykański czołg spala dwa razy więcej paliwa niż niemiecki Leopard - zauważają ponoć krytycy.
Wychodzi więc na to, że niemiecki czołg jest „lepszy”, bo tańszy w eksploatacji. Podkreślmy jeszcze raz - niemiecki! Zważywszy na fakt, że umowa została już podpisana, zapewne nie ma to nic wspólnego z lobbingiem, choć… jak wiadomo, nie ma umowy, której nie można by było zerwać.
Powołując się na dotychczasowy bilans wojny na Ukrainie, zdaniem „ekspertów” red. Żemły, czołgi „stały się łatwym celem dla pocisków przeciwpancernych i dronów”. - Dlatego największe armie świata pracują obecnie nad bezzałogowymi wozami, które mają zastąpić załogowe czołgi i wozy bojowe - czytamy w tekście na onet.pl.
To nie pierwsza tego typu publikacja Onetu. M.in. w styczniu ub.r. portal ten zamieścił tekst, jak się później okazało, bezpodstawnie krytykujący polskie karabinki Grot. Karabinek za wadliwy mieli ponoć uznać żołnierze z jednostki specjalnej GROM, a miał o tym świadczyć raport byłego oficera tej formacji Pawła Mosznera (który od ponad dwudziestu lat pozostaje w rezerwie) i jego zespołu - niestety anonimowego, bo nazwiska ekspertów w publikacji się nie pojawiły.
- Te testy są dla mnie wątpliwej jakości i podkreślam - coś tutaj jest nie tak z tymi ekspertami. Niech wypowiadają się bezpośredni użytkownicy, którzy mają tę broń na wyposażeniu, a nie ludzie, którzy tak naprawdę czynną przeszłość wojskową mają za sobą - komentował wówczas dla niezalezna.pl gen. dyw. Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej Grom.
[polecam: https://niezalezna.pl/376831-gen-polko-o-rewelacjach-onetu-ws-karabinku-grot-cos-tutaj-jest-nie-tak-z-tymi-ekspertami]
W związku z kolejną tego typu publikacją, ponownie poprosiliśmy o komentarz gen. Polko, który przyznał, że „głupszego artykułu” dawno nie czytał. - W tym artykule nie widać nawet żadnego eksperta, który podpisałby się pod tezami, które są w nim zawarte. To też pokazuje, że jest on wyssany z palca - ocenił nasz rozmówca.
- Ci, którzy dzisiaj doświadczają wojny i wiedzą jak te działania wyglądają, pogratulowali Polsce świetnego zakupu super-czołgów. To Ukraińcy proszą dzisiaj NATO o czołgi T-72, bo trudno jest wyprzeć agresora z tych obszarów, które udało mu się opanować bez tej broni ofensywnej. Abramsy mogą pełnić podwójną rolę, bo mogą być zarówno ofensywne, jak i defensywne
- wyjaśniał generał.
Podkreślał, że Abrams w zakontraktowanej przez Polskę wersji jest „najlepszym i najnowocześniejszym czołgiem świata”. - Posiada zdolność prowadzenia ognia w ruchu, naprawdę gruby pancerz (dlatego jest ciężki), zapewniający ochronę przed pociskami typu Bayraktar, pociskami przeciwpancernymi. To jest czołg wysokomanewrowy i może się poruszać do tyłu bez odwracania się z prędkością 30 km/h; czołgi starego typu tego nie mają - tłumaczył.
Wskazał na strategiczny kierunek, w którym podąża polska armia. - Widać, że w sytuacjach zagrożenia to głównie Amerykanie się tutaj pojawiają udzielając nam pomocy, dobrze jest więc mieć sprzęt kompatybilny - zauważył.
- W Polsce będzie co najmniej rotacyjna, a być może stała obecność amerykańskich żołnierzy, więc podobnie jak w Iraku obsługa logistyczna sprzętu (bo myśmy też mieli tam amerykański sprzęt, chociaż była to drobnica) jest dużo łatwiejsza
- tłumaczył gen. Polko.
Jak dodał, niezależnie od zapisów kontraktu, który zapewnia Polsce także m.in. pakiet logistyczny, „baza logistyczna musi być choćby dla jednostek amerykańskich, które u nas są, czyli już to mamy”.
Komentując opinię rzekomych „ekspertów”, którzy prognozują, że Abramsy będą „grzęzły w błotach wschodniej Polski”, gen. Polko przyznał, że trudno mu to komentować. - Generalnie w tym artykule widzę szukanie czegoś, do czego by można się przyczepić, żeby zanegować coś, co szczerze mówiąc jest ogromnym naszym sukcesem - powiedział.
- Kiedy kontraktowaliśmy Abramsy, wielu nie myślało, że będziemy mieli do czynienia z wojną starego typu, jaka trwa dzisiaj na Ukrainie i okazuje się, że te tradycyjne wojny, które niektórzy tzw. „spece” od geopolityki odrzucali, bo mówili, że teraz tylko wysokomanewrowa armia jest potrzebna, takie latające kosmiczne siły specjalne. Ok, te zagrożenia będą, ale tu się miesza supernowoczesność z tą bronią starego typu i te zdolności muszą być utrzymane, dobrze więc, że mamy te Abramsy
- podkreślił.
- Jeżeli mamy myśliwce F 16 i F 35, to oczywiście w tym kierunku musimy pójść. Dobrze, że pójdziemy w kierunku najnowocześniejszego czołgu świata, a nie będziemy reaktywować T-72, bo jest to czołg już przestarzały i nie jest czołgiem przyszłości - dodał.
Gen. Polko przekonywał, że modernizacja polskiej armii w oparciu o zakupy najnowocześniejszego sprzętu w USA daje Polsce realne szanse na przygotowanie się do ewentualnej agresji ze strony Rosji.
- Putin złamał sobie zęby na Ukrainie, wyczerpał dotychczasowe zasoby, ale pewnie będzie dążył do kontynuacji swoich planów. Mamy więc czas, żeby zbudować takie wyposażenie, które będzie dawało bezpieczeństwo naszym żołnierzom, ale co może nawet ważniejsze, będzie skuteczne w walce z wrogiem, a T-72 w starciu z Abramsem nowego typu nie ma żadnych szans
- zaznaczył nasz rozmówca.
"To co też szalenie istotne, staramy się pozyskiwać także inne komponenty. I lotnictwo i środki obrony powietrznej, działania specjalne i Bayraktary, które kupiliśmy, które też były krytykowane i obrona terytorialna (WOT), która była wyszydzana" - dodał.
Odnosząc się do twierdzeń zawartych w tekście Onetu, jakoby pojawienie się na wyposażeniu polskiej armii Abramsów spowoduje problemy związane z ich transportem, bo jak twierdzą anonimowi „eksperci” nie ma w Polsce odpowiedniej infrastruktury drogowej, gen. Polko przypomniał, że „czołgi mogą się poruszać po bezdrożach”. - To tylko Rosjanie prowadząc ofensywę, nie potrafią odpowiednio wykorzystać posiadanego terenu, bo go w istocie nie znają - wyjaśnił.
- Żelazna Dywizja, która będzie w posiadaniu Abramsów doskonale sobie poradzi z kierunkami podejścia, z możliwością przygotowania przy użyciu tego sprzętu zasadzek czołgowych. Niech się pani redaktorka (Onetu, Edyta Żemła-red.) o to nie martwi. Wojsko zrobi z tego z pewnością dobry użytek
- zapewnił. - Warto konsekwentniej patrzeć na to, co się dzieje, a nie krytykować wszystko, a potem przeprosin nie widać - dodał gen. Roman Polko.