W najbliższy wtorek rząd ma zająć się projektem dotyczącym likwidacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego. To kolejna ważna instytucja, której chce pozbyć się koalicja 13 grudnia. Kto, zdaniem polityków zrzeszonych z Tuskiem, ma zajmować się teraz korupcją?
Wnioskodawcą projektu ustawy o koordynacji działań antykorupcyjnych oraz likwidacji CBA jest minister koordynator służb specjalnych i szef MSWiA Tomasz Siemoniak, który zapowiadał jednocześnie, że projekt "będzie czekał na zmianę prezydenta". Likwidację CBA partie tworzące obecny rząd zapisały w umowie koalicyjnej.
Zgodnie z przygotowywaną ustawą część zadań CBA przejmie pion antykorupcyjny w policji – powstanie Centralne Biuro Zwalczania Korupcji, będzie też dla tych celów wzmocniona Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a badanie oświadczeń majątkowych przejmie Krajowa Administracja Skarbowa.
Pierwotnie planowano, że CBA zostanie rozwiązane od stycznia 2025 r., później w projektowanych zapisach przesunięto termin zmian na 1 kwietnia, a w obecnym tekście jest mowa o 1 lipca. Trzy miesiące wcześniej miałoby się zacząć formowanie jednostek, które przejmą zadania Biura.
Według uzasadnienia projektowane zmiany mają "przede wszystkim usprawnić i wzmocnić koordynację działań antykorupcyjnych prowadzonych obecnie przez różne służby państwowe". Nie brakuje jednak obaw, że likwidacja CBA przysporzy wielu problemów, włącznie z ponownie szalejącą korupcją.
Nie bez znaczenia pozostaje też czynnik ludzki. W CBA jest około 1300 etatów funkcjonariuszy i około 200 pracowników cywilnych. Choć projekt zakłada przeniesienie etatów do innych służb, pojawiają się wątpliwości, czy wszystkich pracowników i funkcjonariuszy uda się zagospodarować.