Dziennik przypomina Macronowi, że ,,17 kwietnia obiecywał paryskim politykom i wyborcom bardziej otwarty i zróżnicowany etnicznie gabinet”. Wbrew obietnicom i ku ewidentnej rozpaczy francuskiego dziennika, kluczowe stanowiska we francuskim rządzie otrzymali... etniczni Francuzi. Szefem MSZ został były minister obrony Jean-Yves Le Drian, ministrem obrony Sylvie Goulard, tekę ministra gospodarki powierzono byłemu ministrowi rolnictwa Brunowi Le Maire, a Gerard Collomb został ministrem spraw wewnętrznych.
Redakcja „Le Monde” martwi się tym, że politycy o odmiennym pochodzeniu etnicznym nie piastują kluczowych ministerialnych stanowisk.
Dziennik narzeka, że pomimo swojej otwartości i odwoływania się do idei społeczeństwa obywatelskiego, Macron nie zdecydował się zastosować tych zasad powołując swoich nowych ministrów.„Przydzielono im mało znaczące stanowiska sekretarzy stanu. W przeciwieństwie do ministrów, sekretarz stanu nie zarządza swoim budżetem, nie może też podpisywać dekretów” - zauważa „Le Monde”.
Reklama
Dziennik przypomina, że pomimo etnicznej mozaiki w Francji, również poprzednie rządy Republiki nie były przychylne stanowisku obsadzania resortów siłowych politykami o odmiennym pochodzeniu rasowym.
„Le Monde” podkreśla, że odsetek mniejszości narodowych wzrósł w czasie trwania prezydentury Francois Hollanda.„Wyjątek stanowiła Rachida Dati, polityk o marokańskich korzeniach, która pełniła funkcję ministra sprawiedliwości w latach 2007-2009 oraz pochodząca z Gujany Christiane Taubira (teka ministra sprawiedliwości w latach 2012-2016)” - czytamy.
Na koniec „Le Monde” przytacza jezcze złośliwy komentarz Roselyne Bachelot, byłej minister i parlamentarzystki: „Urodzona w Senegalu Rama Yade (francuska polityk) jest kobietą, jest czarna więc ma szansę na awans. Ale gdyby była niepełnosprawną lesbijką, miałaby szansę na fotel premiera” - twierdzi Roselyne Bachelot.„W latach 2012- 2017 85% członków rządu urodziło się poza granicami Francji. W latach 2002-2012 mniejszości narodowe stanowiły zaledwie 20%” - czytamy.