Kogo rząd PiS‑u popiera, ten nie ma prawa do pracy w służbie publicznej ani do stanowisk – codzienne lamenty kolejnych odwołanych nie pozostawiają wątpliwości. Każde odwołanie ze stanowiska to policzek wymierzony w „ten kraj”. Bo kiedy zabraknie poprzedniego dyrektora departamentu, teatru, filharmonii, instytucji kultury, „ten kraj” z pewnością upadnie. Co z tego, że nowy, ten „zwykły katecheta”, ukończył MBA i ma doktorat z finansów, a „jakiś dziennikarzyna” zrobił dyplom z telewizji w USA? Żadne kwalifikacje nie zmażą faktu, że jest pisiorem. „Ten kraj” nagle wybrał demokratycznie rząd, który ma zamiar troszczyć się o Polskę i jej dobry wizerunek na świecie i w kulturze. Te akurat zmiany PiS wyraźnie zapowiadał w kampanii wyborczej. Polacy chcą finansować z pieniędzy publicznych to, co dla nich ważne, co lubią i czego się nie powstydzą. W teatrze klasykę, w telewizji prawdę, za granicą promocję tego, co najlepsze. Nie zgadza się to z efektami pracy odwoływanych. Śmieszne, bo nierzadko audyty wskazują na ich błędy i nadużycia. Tylko poprzedni rząd trzymał je pod korcem. Jak to w „tym kraju”.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#Prawo i Sprawiedliwość
#rząd PiS
#rząd
#PiS
Teresa Bochwic