Spytałem krótko: czy wiecie, co denat robił po wojnie? A oni, niemal chórem, odparli: skoro Pan zadaje takie pytania, to musi być synem jakiegoś bandyty, a my z takimi robiliśmy porządek. Dlaczego my? Stanisława Chimczak, tak jak zmarły Eugeniusz, też pracowała w bezpiece. Ubek Chimczak miał blisko do pracy – ul. Madalińskiego sąsiaduje z Rakowiecką. Zrywał paznokcie Pileckiemu, torturował i zastraszał mojego ojca: „My wiemy, że masz twardą d…, ale w celi obok jest twoja żona, z której wszystko wyciśniemy”.
Na Mokotowie Stanisława Płużańska kilka dni leżała w karcerze w kałuży krwi. Poroniła. W III RP Chimczak bezczelnie kłamał, że to nieprawda, „sprawa polityczna”. Urodził się w 1921 roku w Steniatynie. Śledczy powiatowego UB z Tomaszowa Lubelskiego awansował na pułkownika w warszawskiej centrali, gdzie pracował aż do czerwca 1984 roku.
Prokuratorowi IPN na pytanie o stosowanie przymusu odpowiadał: „Nie było żadnego”. Nie słyszał, aby robili to inni. Chimczak żalił się nawet, że pracę miał ciężką: przesłuchiwał od godz. 9 do 24 jedynie z trzy-, czterogodzinną przerwą: „Zawsze sporządzałem protokół, nawet gdy podejrzany nie chciał wyjaśniać”. „Wyjaśniać”, czyli przyznawać się do niepopełnionych zbrodni. Pod wpływem tortur. W marcu 1948 roku przed krzywoprzysiężnym sądem Pilecki i Płużański odwoływali zeznania złożone w śledztwie, tłumacząc, że „byli bardzo zmęczeni”. Tak Chimczak męczył również Hieronima Dekutowskiego „Zaporę” czy Kazimierza Moczarskiego, który wymieniał 49 metod fizycznych i psychicznych tortur, wśród nich: bicie drewnianą linijką okutą metalem, wyrywanie włosów (tzw. podskubywanie gęsi), przypalanie rozżarzonym papierosem okolic ust i oczu, wskakiwanie butami na stopy, kopanie w kości goleniowe, sadzanie na odwróconym stołku. Cześć i chwała bohaterom. Hańba ich mordercom!