Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Zaczarowana różdżka Leszczyny. Pacjenci cierpią

Wiele wskazuje na to, że największym osiągnięciem Izabeli Leszczyny jako minister zdrowia będzie udział w akcji charytatywnej Jerzego Owsiaka podczas niedawnego finału WOŚP. I na tym koniec jej wątpliwych sukcesów. Newralgiczny resort jest kolejnym, z którym ludzie Donalda Tuska sobie nie radzą, mimo szumnych zapowiedzi o zaczarowanej różdżce. Bo nie umieją i nigdy nie umieli.

Pod koniec stycznia Ministerstwo Zdrowia ogłosiło, że włącza się w kolejny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. I to z przytupem: „Licytujemy osiem wejściówek na niepowtarzalną szansę, by wraz z ministrą zdrowia i jej córką stworzyć pyszne i zdrowe dania dla całej rodziny. Pierwszych osiem osób Izabela Leszczyna zaprasza z najbliższą rodziną”. Nie wiadomo niestety, czy szefowa resortu przyjdzie na gotowanie z warząchwią, czy z czarodziejską różdżką. Jeśli jednak gotuje tak, jak rządzi ministerstwem, to szczęśliwcom, którzy wylicytowali taką przygodę, radziłbym skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą. Może nie warto ryzykować.

Gorzki śmiech na bok. Udział minister Leszczyny w akcji WOŚP krótko podsumowała Maria Libura z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, znana ekspert od zdrowia publicznego. I to w TOK FM: „Mocno zgrzyta. Ministerstwo Zdrowia, gdy obniżana jest składka na zdrowie i de facto wpływy do Narodowego Funduszu Zdrowia, angażuje się w akcję zbierania pieniędzy na sektor, którym zarządza. Ma to jednak ogromny potencjał memiczny. To dosyć nieszczęśliwe”. Jej zdaniem to co najmniej dziwna sytuacja, w której osoby i instytucje odpowiadające za działanie systemu zdrowia dają do zrozumienia opinii publicznej, że nie radzą sobie bez akcji charytatywnych. 

Resort zdrowia, czyli bajka pana Bałagana

Koalicja 13 grudnia najwyraźniej uważa, że ochrona zdrowia owsiakowym wsparciem stoi. Albo sądzi, że wystarczy pokazać Polakom ludzi władzy w uściskach „Jurasa”, byśmy wszyscy uwierzyli, że polityka zdrowotna jest w dobrych rękach. A przecież niemal cały poprzedni rok upłynął pod znakiem coraz wyraźniejszych oznak niezadowolenia nie tylko lekarzy psychiatrów, ale i dyrektorów wielu szpitali. Dodajmy do tego rosnące niezadowolenie ratowników i rehabilitantów, a także pogłębiające się rozczarowanie opiekunek osób z niepełnosprawnościami. I groźby zamykania porodówek – jak kraj długi i szeroki. Czarodziejska różdżka Izabeli Leszczyny zmieniła się w kij samobij, niczym w groteskowych „Bajkach pana Bałagana”, pamiętanych pewnie przez część starszych Czytelników. 

Najnowsze doniesienia medialne potwierdzają, że polityk Koalicji Obywatelskiej, która podobno miała zrobić porządek z ochroną zdrowia po rządach nieustannie krytykowanych poprzedników, ma w resorcie niezły galimatias. Można by to podsumować mocniej i bardziej feministycznie, skoro pani Leszczyna bardzo poprawnie politycznie oficjalnie nazywana jest ministrą: „niezły burdel macie, siostry, w tym swoim Archeo!”. Szkoda, że to nie jest film, ale realny problem lekarzy i pacjentów. 

Mowa rzecz jasna o doniesieniach placówek ochrony zdrowia, dotyczących tego, że NFZ wciąż nie wypłacił im pieniędzy za świadczenia wykonane w 2024 r. A to skutkuje wstrzymaniem przyjęć, co oznacza jedno: jeszcze dłuższe kolejki dla pacjentów, którzy często po prostu nie mogą czekać. Bo choroby toczą ich ciało i psychikę, nierzadko poważnie zagrażając życiu. 

Izabela Leszczyna publicznie twierdzi, że nie dzieje się nic niezwykłego, że to kwestia procedury. Ale lekarze są innego zdania. W sieci rozgłos zdobyła wypowiedź ortopedy Filipa Płużańskiego z poradni w Oleśnicy: „Pacjenci, którym wystawiłem skierowanie na endoprotezoplastykę kolana czy biodra, twierdzą, że nie sposób się zapisać na te zabiegi do pobliskich szpitali. W rejestracji słyszą, że miejsc na ten rok już nie ma, podobnie jak na przyszły i kolejny, a rejestratorki nie chcą ich zapisywać na termin za trzy lata, bo w tym czasie bardzo wiele może się zmienić”. Nie jest to odosobniony głos.

Cytowany przez „Dziennik Gazetę Prawną” Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych, mówi, że lekarze chcą się spotkać 21 lutego z resortem zdrowia: „Chcemy porozmawiać o tym, jak będzie wyglądało płacenie za świadczenia nielimitowane i limitowane wykonane ponad kontrakt. W ub.r. płatności za wykonane świadczenia znacznie się opóźniły. Dla nas to sygnał, że polityka w tym zakresie się zmienia”. I to nie jest dobra zmiana – dodajmy. 

Izabela Leszczyna straci stołek?

Obecna władza w sprawach zdrowia wraca w stare, paskudne koleiny. To Prawo i Sprawiedliwość znacznie podniosło nakłady na ochronę zdrowia. Przypomnijmy, że w 2014 r. były to 73 mld zł (wykonanie niższe niż planowane środki), w bardzo ważnym roku zmiany władzy w Polsce, czyli 2015 r. – nieco ponad 77 mld zł; w 2020 r. – ponad 116 mld zł. Wreszcie wydatki na zdrowie w 2023 r. to ponad 241 mld zł.

Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę pandemię i inflację, to wzrost nakładów na zdrowie za rządów PiS był widoczny i pozytywnie komentowany nie tylko przez środowisko lekarskie. Ale w czasach gorącej kampanii wyborczej, przed jesienią 2023 r., ówczesnej opozycji z wydatną pomocą liberalnych mediów i speca od charytatywnego biznesu, czyli Jerzego Owsiaka, udało się przekonać zbyt wielu, że PiS to zło. I że ochronę zdrowia ocali dopiero „nowa władza” z coraz starszą twarzą Tuska. Ludzie zapomnieli, jak bardzo na resorcie zdrowia oszczędzała Platforma Obywatelska w latach swoich rządów. I jak notorycznie łamała obietnice składane i lekarzom, i pacjentom. A przy okazji po cichu zmierzała do prywatyzacji szpitali w Polsce.

Słychać głosy, że po wyborach prezydenckich Donald Tusk przeprowadzi dużą rekonstrukcję swojego rządu. Zagrożeni mają być ludzie z Trzeciej Drogi i Lewicy. To znane i mniej znane nazwiska: minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska, minister rozwoju Krzysztof Paszyk, minister przemysłu Małgorzata Czarnecka (ktoś w ogóle wie, jakimi znaczącymi osiągnięciami może poszczycić się ten resort?). Na gorących krzesłach mają też siedzieć niemagistra Katarzyna Kotula, twarz resortu równości. I Izabela Leszczyna, o której mowa była wyżej. Ale czy rzeczywiście Tusk zaryzykuje odsunięciem od rządzenia wpływowej polityk swojej formacji? Dla sekciarzy i hejterów z frakcji Silni Razem mógłby to być sygnał, że lider trzynastogrudniowców ugina się pod presją „wrogich sił”, utożsamianych z nielicznymi niezależnymi mediami i polityczną opozycją. A tego nawet oni by mu nie wybaczyli.

Dużo zależy od tego, czy przybędzie mocnych napięć między resortem zdrowia a środowiskami lekarskimi. Także wyraźny wzrost niezadowolenia pacjentów mógłby przełożyć się na losy Izabeli Leszczyny. A w obecnych czasach nawet „luxmedowi” pacjenci nie czują się tak komfortowo jak u początków funkcjonowania tego typu usług medycznych dla wielkomiejskiej klasy średniej. 

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że niemała część polskiego społeczeństwa jesienią 2023 r. znów dała się nabrać na „rząd liberalnych fachowców” i dyrdymały lidera Trzeciej Drogi Szymona Hołowni o „lekarzach na telefon”, którzy sami będą dzwonili do pacjentów, umawiali na badania profilaktyczne, kierowali do specjalistów. Jak na razie zamiast takich luksusów mamy posiłek z Leszczyną dla tych, co odpowiednio dużo wydali na aukcji WOŚP. To nawet mniej niż zupa dla bezrobotnych za czasów Kuronia. Ale klimat znów jakby ten sam.

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Krzysztof Wołodźko