Dziś chyba najmniej wśród tych komuszków rozpoznawalna, karierę ma imponującą. W PRL oczywiście w PZPR, a w PRL-bis m.in. członkini Stowarzyszenia Ordynacka, i z ważniejszych funkcji: szefowa kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego, minister-członkini Rady Ministrów w rządzie Millera, wiceminister przemysłu i handlu w rządzie Kołodki, szef UKIE. A ze stanowisk międzynarodowych: wysoki urzędnik ONZ i UE, w tym pierwsza polska komisarz ds. polityki regionalnej. Ale jest jeszcze rozwój naukowy: stypendystka Fulbrighta, profesor ekonomii SGH, wykładowca wielu zachodnich uczelni. I teraz: to wszystko zapewne nie byłoby możliwe, gdyby nie dziadek i tatuś w UB.
Dziadek, Józef Młynarski, wstąpił do komunistycznej bezpieki 1 października 1944 r. Jego przełożonym w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Nisku był słynny kat Polaków – Stanisław Supruniuk. To jemu kierowana przez Hübner kancelaria Kwaśniewskiego przyznała Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (po awanturze odebrany na podstawie „wprowadzenia w błąd przez niepodanie istotnych okoliczności”). Ojciec Hübner , Ryszard Młynarski, po służbie w Milicji Obywatelskiej i LWP, w lipcu 1945 r. trafił pod skrzydła swojego ojca, zatrudniając się jako „oficer” śledczy PUBP w Nisku. W lipcu 1946 r., czyli już po śmierci Józefa Młynarskiego, przejął obowiązki szefa niżańskiego UB, zastępując przeniesionego do PUBP w Krośnie Supruniuka. Do maja 1948 r. „oficerował” w PUBP w Jarosławiu. W III RP mieszkający (do dziś?) w Warszawie Ryszard Młynarski nigdy nie odpowiedział za swoją ubecką przeszłość. A Danuta Hübner, która w dzieciństwie jadła „same kotlety i kiełbachy bez chleba, doprawiając je czekoladami”, dziś znów chce reprezentować Polskę w Europie. Ale ta kiełbacha wyborcza ma kolor wybitnie czerwony.