Bywał używany z kpiną, wyśmiewano ową niezłomność jako oderwanie od rzeczywistości. W rzeczywistości w latach 40. i 50. Londyn był najważniejszym ośrodkiem polskiej kultury. Bez przywrócenia książek, wierszy, myśli politycznej czy satyry wygnańców jesteśmy narodem niepełnym, pozbawionym części tożsamości, łatwym do oszukiwania. Po 1989 r. przywrócono tyle dorobku emigrantów, ile pozwolił Adam Michnik. Czyli tyle, co kot napłakał. Obecny polski obóz niepodległościowy bez powszechnej znajomości powojennego dorobku Mieczysława Grydzewskiego, Józefa Mackiewicza, Jana Lechonia, Kazimierza Wierzyńskiego, Stanisława Balińskiego, Zygmunta Nowakowskiego, Tymona Terleckiego, Mariana Hemara, Józefa Łobodowskiego czy Włodzimierza Bączkowskiego jest intelektualnie nieporównywalnie słabszy, niż mógłby być. I może mieszać mu w głowach pierwsza lepsza prawicowa, moskiewska szumowina z YouTube’a.