Ale co gorsza, na jednym wdechu premier histeryzuje o „drugim Monachium”, powtarzając kalkę historyczną za liberalnymi publicystami w nawiązaniu do rozmów USA z Rosją, i pokazuje zdjęcie, jak obiera ziemniaki w salonie. To kompletnie niepoważne. Fotografia wygląda tak, jakby Tuskowi odcięło kompletnie prąd w głowie. Mało tego – to zdjęcie jest idealnym podsumowaniem znaczenia politycznego szefa polskiego rządu na arenie międzynarodowej. Bo gdy Polska pełni rolę gospodarza prezydencji, specjalny szczyt unijny zwołuje do Paryża Emmanuel Macron. Warszawa kapituluje nawet w warstwie symbolicznej. Rząd Tuska woli obrażać się na Donalda Trumpa i zaogniać relacje z USA, zamiast wyjść z inicjatywą. Jedynym pomysłem jest obsobaczanie opozycji – w tym PiS, dzięki któremu, trzeba to uczciwie powiedzieć, Ukraina przetrwała rosyjską nawałnicę i obroniła swoją niepodległość. O prorosyjskości prawicy mówi zaś najbardziej prorosyjski premier w III RP. Niegdyś Tusk wzywał na kampanijnych billboardach: „Nie róbmy polityki, budujmy mosty”. Dziś śmiało zastępuje ostatnią część hasła pomysłem obierania ziemniaków.