Są gotowi, jak widać, w praktyce ograniczyć swobodę poruszania się w ramach traktatu z Schengen, bo spodziewają się dużego napływu imigrantów, gdyby po stronie Łukaszenki, czyli Putina, podjęto decyzję o prowokacjach zbrojnych czy działaniach stricte militarnych na granicy z Polską. Po polskiej stronie trzeba widzieć powagę sytuacji i fundamentalne zagrożenia, a w związku z tym pokazać jedność całego narodu, w tym klasy politycznej. Jeśli dziś od polityków opozycji słyszymy, że nie ma żadnego zagrożenia, że to tylko dwa autokary wagnerowców i że mówienie o tym to tylko „wyborcza gra PiS”, to jest lekceważenie wielkiego problemu (którego już nie lekceważą dalej położone Niemcy), ale też demobilizowanie opinii publicznej, rozbrajanie jej, wprowadzenie jej w stan letargu. To, mówiąc Talleyrandem, „gorzej niż zbrodnia – to błąd”. Choć z drugiej strony są... konsekwentni, bo przecież ci sami politycy przed laty lekceważyli niebezpieczeństwo ze strony Rosji i chcieli się z nią zaprzyjaźnić.