Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Ewa Polak-Pałkiewicz
17.04.2025 10:00

W Polsce, czyli „u nas”

Na spotkaniach z Karolem Nawrockim atmosfera jest inna niż podczas mitingów jego konkurenta z Warszawy. Nie wyczuwa się napięcia, nastroju sztucznej gali. Kandydat z Gdańska nie sili się, by wydać się nadzwyczajną osobowością. Polacy mogą czuć się z nim jak na rodzinnym pikniku. Zwyczajnie i swojsko.

To nie jest różnica socjologiczna ani związana z wiekiem wyborców. To coś o wiele bardziej podstawowego. Ci, co „chodzą na Nawrockiego”, czują się w Polsce u siebie, ci z przeciwnego obozu – jak w delegacji. Dlatego Karol Nawrocki może pozwolić sobie na luksus bycia sobą, nie boi się ujawnić czegoś osobistego, nie boi się wypaść w oczach wyborców nie jak ideał. Taka jest prawdziwa Polska – ludzie się tu nie boją. Lubią się – co tak wyraźnie widać było na Krakowskim Przedmieściu 12 kwietnia. Wolą chodzić na pikniki niż na wiece partyjne, gdzie zaciska się nerwowo w dłoniach tęczowe chorągiewki, które później kandydat wstydliwie ukrywa pod blatem. Te wiece są imprezami podrzuconych haseł, fałszywych idei, przestraszonych ludzi. Nasze – spotkaniem ludzi wolnych.
 

Reklama