Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Ewa Polak-Pałkiewicz
05.08.2024 16:00

Uwięzić i zniszczyć księdza, czyli czas wielkiej próby

Uwięzienie ks. Michała Olszewskiego i przetrzymywanie go w więzieniu bez aktu oskarżenia miało być testem, jak daleko można się dziś posunąć w popychaniu nas wszystkich ku świetlanej przyszłości. Zareagują katolicy i ich hierarchia czy nie? Jeśli nie będą go bronić, to znaczy, że ich religia jest w rozkładzie, nie wierzą już, że ksiądz to nie „człowiek jak każdy inny”, ale namaszczony sakramentalnym znamieniem kapłan, którego powołanie i misja wykraczają daleko poza ziemskie cele.

Zostawcie parafię bez kapłana przez dwadzieścia lat, a zaczną w niej adorować cielca” – mawiał św. Jan M. Vianney, proboszcz Ars. „Wydaje się wam”, napominał, „że nie macie z kapłaństwem nic wspólnego, jednak dotyczy ono was wszystkich. Kapłaństwo podnosi człowieka do Boga. Kim jest kapłan, jeśli nie tym, który tu, na ziemi, reprezentuje Boga?”. Na temat kapłaństwa wypowiada się dziś wiele uderzających głupstw. Tak wielu troszczy się, byśmy „w jakimś buntowniczym porywie zrobili z księdza kogoś, kim on nie jest – poniekąd antyksiędza – przy czym ów nowy stan próbuje zachować swoistą tożsamość z dawnym”, jak to ujął Romano Amerio. Za trywialnymi etykietami przylepianymi stanowi kapłańskiemu kryje się niezrozumienie istoty kapłaństwa. Co nią jest? Dlaczego kiedy wzywamy księdza, nie mówimy, że potrzebny nam jest człowiek ksiądz, tylko kapłan? Wcale nie jeden z wielu ludzi, ale ktoś wyjątkowy. Dzięki sakramentowi święceń jest kapłanem na wieczność, one pozostawiają na duszy niezatarte znamię. 

Maniakalna nienawiść wobec księży

Przez manipulowanie informacjami próbuje się wylansować kapłanów jako szczególnie niebezpieczną grupę społeczną, dotkniętą największą liczbą patologii. Żeby zrozumieć neoficką żarliwość tropicieli zła wśród duchowieństwa, trzeba zdać sobie sprawę, że u jej podłoża tkwi błędne przeświadczenie, iż człowiek po prostu nie jest zdolny do tego, by w sposób wolny oddać się absolutowi. 

Drugą przyczyną łatwego ulegania atmosferze demagogicznej krytyki wobec księży jest nakłanianie – także przez ich przełożonych – kapłanów do aktywizmu, robienie z nich na siłę społecznych liderów, organizatorów życia zbiorowego, zachęcając usilnie, by w ten sposób „promowali Kościół” i szukali „samorealizacji” – co zawsze musi się skończyć osłabieniem wiary, wpadnięciem w pułapkę autopromocji i innymi smutnymi konsekwencjami. A gdy niejeden z nich podejmie z najlepszą wolą to wezwanie, stanie się działaczem, społecznikiem, angażując się bez reszty i bez pewności, czy może liczyć na obronę ze strony hierarchii, gdy spadną na niego pomówienia, oskarżenia, upokorzenia ze strony tych, którym nadepnął przy okazji na odcisk? 

Przykład ks. Michała Olszewskiego jest wymowny. On siedzi w więzieniu bez aktu oskarżenia, biskupi milczą. Udawanie, że nic się nie dzieje, będzie miało olbrzymi negatywny wpływ na młodych ludzi, którzy myślą o kapłaństwie. Kolejny spadek powołań gwarantowany. Kościół katolicki zawsze był Kościołem wojującym. Bóg zapowiedział, że będzie on cierpiał i będzie prześladowany. Dążenia do tego, by Kościół podobał się światu, to błąd, który prowadzi do fałszywej religii. Historia Kościoła pokazuje, że oddzielenie kapłanów od świata, ich całkowicie inny rodzaj życia nie oznacza zerwania z wywieraniem najbardziej znaczącego wpływu na świat. Przeciwnie. Ten wpływ był i pozostaje ogromny, wpływ religijny. Ale także cywilizacyjny. To życie klasztorów – w tym kontemplacyjnych – kształtowało kulturę europejską, dostarczało wzorców dla świeckich elit. Było źródłem bogatego życia umysłowego, nauki, sztuki i edukacji. Tu biło źródło cywilizacji.

Księża nie muszą mieć powodów do poczucia wyobcowania ze świata albo rzekomego nienadążania za jakimiś iluzorycznymi zdobyczami postępu. Prawdziwy bowiem rozwój dotyczy dziedziny ducha, jest ona dla człowieka najważniejsza. I jest warunkiem każdego bez wyjątku rzeczywistego dobra, jakie dzieje się także poza murami klasztorów czy plebanii.

Jeszcze niedawno w naszym kraju przestrzegana była zasada, że o księżach nie należało w towarzystwie mówić nic negatywnego. Czy dlatego, że nie dostrzegano ich wad czy przewinień? Nie. Z szacunku dla kapłaństwa. „Po Bogu kapłan jest najważniejszy”, nie wahał się przypominać św. Jan M. Vianney. „Kapłan jest tym człowiekiem, który otrzymał wszelką władzę od Boga. (…) Kiedy ktoś chce zniszczyć religię, najpierw atakuje kapłanów, gdyż tam, gdzie nie ma kapłanów, nie ma już ofiary mszy świętej, nie ma już kultu Bożego” – dodawał, zwracając się do ludzi, którzy pamiętali z własnego życia krwawe prześladowania duchowieństwa podczas rewolucji francuskiej. „Spróbujcie się wyspowiadać przed Matką Boską albo przed którymś z aniołów. Rozgrzeszą was? Nie. Czy mogą wam dać Ciało i Krew Pańską? Nie. Najświętsza Maryja Panna nie ma władzy sprowadzania swego Syna do hostii. Choćby stanęło przed wami dwustu aniołów, nie mają oni władzy odpuszczenia wam grzechów. Jedynie kapłan ma władzę powiedzieć wam: »Idź w pokoju, przebaczam ci«”.

Gdy cała nadzieja pokładana jest w człowieku

Przyrost brutalnych wydarzeń na scenie politycznej powoduje dziś, że każdy względnie normalny człowiek rozgląda się nerwowo za jakąś deską ratunku. Wydaje się, że świat utracił swój azymut, zniweczył zasób realizmu; państwa dryfują w nieznane. To nieznane ma jednak dość przerażającą twarz. To, co jawiło się przez ostatnie wieki jako cel istnienia państwa: stabilizacja, dobrobyt, postęp techniczny, bezpieczeństwo, staje się dziś równie realne jak marzenie o życiu na odległej planecie. Dobra uważane za największe osiągnięcia cywilizacyjne, takie jak ustrój demokratyczny, stają się iluzoryczne, przestają spełniać pokładane w nich nadzieje. Kołatanie do poczucia odpowiedzialności urzędników państwowych i instytucji międzynarodowych, domaganie się respektowania prawa, poszanowania elementarnej sprawiedliwości spotykają się z zimną obojętnością lub wrogością. Trudno się zatem dziwić, że oczekiwanie na jakieś spektakularne rozstrzygnięcie – globalne wydarzenie, które wywoła pożądany wstrząs i zapobiegnie katastrofie upadku dorobku ludzkiej cywilizacji – jest dziś powszechne. 

Warto odczytywać znaki, które Pan Bóg daje każdego dnia, przypominając, że jest naszym Bogiem, że chce być naszym Ojcem, że kocha i czeka, aż uznamy Go za Króla i Ojca. Gdy przyjdzie ponownie na ziemię, nie będzie już miejsca na żadne wątpliwości. Ale teraz w czasach wiary mamy uczynić pewien wysiłek, właśnie wysiłek wiary. Czy naprawdę wierzymy we wszystkie bezpośrednie konsekwencje Jego Bóstwa? Czy uznajemy w Nim Króla pokoju, Rex pacificus? 

Czym są jednak modlitwy Kościoła o pokój, gdy istnieje przyzwolenie na gwałcenie sprawiedliwości, kapłan bez aktu oskarżenia siedzi w więzieniu katolickiego kraju bez żadnej reakcji biskupów i papieża? 

Czekamy na cud 

W rezultacie coraz częściej zdezorientowani i przestraszeni ludzie czepiają się myśli, że losy świata tak naprawdę zależą od energii i determinacji ludzi w rodzaju Donalda Trumpa, którzy mogą zostać zbawcami własnej ojczyzny i tej części świata, w której egzystują jeszcze resztki zdrowego rozsądku. Wszystko jest możliwe, ale – przy całym szacunku i sympatii dla prezydenta USA – nie to, że Donald Trump jest wszechmocny. 

Jeśli martwimy się obrotem spraw, to nie zapominajmy, że życie człowieka wierzącego składa się z prób. Im większa stawka, tym próby cięższe. Gdy chcemy ponownie ustanawiać prawdziwy pokój w naszym kraju, musimy zachować przede wszystkim pokój własnej duszy, a to oznacza także nigdy nie być obojętnymi na zło i kłamstwo. To warunek, by mógł zapanować pokój polityczny. Uwięzienie polskiego księdza bez aktu oskarżenia to nie tylko dramat pojedynczego człowieka, cios wymierzony w kapłaństwo, upokorzenie Kościoła, lecz także próba naszej wiary. Obyśmy wyszli z niej zwycięsko.