Stało się to po tym, jak 9 czerwca Departament Sprawiedliwości sporządził akt oskarżenia i postawił oficjalnie byłemu prezydentowi 37 zarzutów, które dotyczą niewłaściwego obchodzenia się z dokumentami niejawnymi. Zarzuty obejmują przywłaszczenie dokumentów tajnych, utrudnianie pracy wymiarowi sprawiedliwości i składanie fałszywych zeznań.
Federalne oskarżenia na miarę 400 lat
Trumpa oskarżono o przechowywanie dokumentów związanych z „bronią nuklearną w Stanach Zjednoczonych” i „potencjałami nuklearnymi obcego kraju”, a także dokumentów z odpraw wywiadowczych Białego Domu, w tym takich, które szczegółowo opisują zdolności wojskowe USA i innych krajów. Prokuratorzy twierdzili, że Trump pokazywał dokumenty osobom, które nie miały poświadczeń bezpieczeństwa w celu ich przejrzenia, a później próbował ukryć je przed własnymi prawnikami, gdy starali się spełnić federalne żądania dotyczące znalezienia i zwrotu owych dokumentów. Gdyby Trump został uznany za winnego wszystkich zarzutów, otrzymałby sumaryczną karę 400 lat więzienia. Doszłyby jeszcze kary finansowe, jakieś parę milionów dolarów.
Ale nie będzie to takie proste. Już podczas przeszukania w kwietniu posiadłości Trumpa w Palm Beach na Florydzie przez agentów FBI i Departamentu Sprawiedliwości prawnicy i profesorowie prawa podkreślali niekonstytucyjność działań.
Oskarżenie chce szybkiego procesu, tak aby wyrok zapadł przed ścisłymi wyborami prezydenckimi. To jest jednak mało prawdopodobne, gdyż tego typu procesy trwają zwyczajowo 1,5 roku. Przeciwnicy polityczni byłego prezydenta chętnie by go widzieli w kajdankach i za kratkami. Nawet jednak w takiej sytuacji Trump może uczestniczyć w wyborach, wygrać je, zostać prezydentem i… się ułaskawić, chociaż to ostatnie byłoby formalnie kwestionowane.
Kłopoty Bidenów
W ostatnich dniach James Comer, republikanin z Kentucky i przewodniczący Komisji Nadzoru Izby Reprezentantów, ujawnił dokumenty FBI, utrzymywane do tej pory w głębokim ukryciu, dotyczące rzekomych powiązań korupcyjnych prezydenta Bidena, jego syna Huntera, bliskiej rodziny i kręgu znajomych.
W czasach, kiedy Joe Biden był wiceprezydentem w administracji Baracka Obamy, Hunter Biden otrzymał stanowisko w ukraińskiej firmie energetycznej Burisma, choć o energetyce nie miał zielonego pojęcia. Otrzymywał za tę pracę 83 tys. dol. miesięcznie, a na powitanie „przygarnął” 3 mln dol. W zamian wiceprezydent miał „sprzyjać” amerykańskim inwestycjom w energetykę Ukrainy. Rzeczywiście, bardzo często odwiedzał Kijów, a za tym szły amerykańskie pieniądze. Kiedy jednak ówczesny prokurator generalny Ukrainy Wiktor Szokin rozpoczął śledztwo, podejrzewając Burismę o korupcję, starszy Biden zażądał jego usunięcia (ta sytuacja została nagrana na filmie). I tak się stało. Joe i Hunter Bidenowie mieli otrzymać z Ukrainy po 5 mln dol. ekstra. Joe Biden zagroził wycofaniem z Ukrainy amerykańskich dolarów, gdyby prokurator utrzymał stanowisko.
Hunter Biden, człowiek z narkotykową przeszłością, rozpoczął pracę w Burismie w kwietniu 2014 r. W 2017 r., kiedy ojciec nie był już wiceprezydentem, jego zarobki obcięto o połowę. Te informacje pojawiały się od wielu lat, także w czasie ostatniej kampanii prezydenckiej, ale poza konserwatywne media się nie przebiły. Mało tego, nie było żadnego śledztwa ze strony FBI ani Departamentu Sprawiedliwości. Na dodatek doszły informacje o przekazywaniu Bidenom pieniędzy i różnych kosztowności z Moskwy i Pekinu.
Teraz ta sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan, gdyż republikanie zrobią wszystko, aby urzędującego prezydenta postawić przed wymiarem sprawiedliwości.
Trump w natarciu
W sobotę 10 czerwca, w swoim pierwszym po oskarżeniu wystąpieniu publicznym w Columbus w stanie Georgia, Trump wezwał republikanów do „zniszczenia deep state”. – Stawka tych wyborów nie może być bardziej znacząca: albo mamy deep state, albo mamy demokrację – powiedział. – Jesteśmy w decydującym momencie. To naprawdę kraj komunistyczny i kraj marksistowski. Deep state to dobre określenie w kontekście tego, co robimy. Albo komuniści zniszczą Amerykę, albo my zniszczymy komunistów – dodał.
Następnie wezwał republikanów do wspólnego przeciwstawienia się „globalistom”. – Postawmy się marksistom. Postawmy się RINO’s (Republicans in Name Only – republikanie tylko z nazwy – przyp. red.), komunistom i ekstremistom ekologicznym. Stawiamy czoła fanatykom otwartych granic, radykalnym lewicowym demokratom, ich wyjętym spod prawa zbójniczym prokuratorom i kłamliwym mediom informacyjnym – przyznał.
O dniu wyborów 5 listopada 2024 r. powiedział: – Przeciwstawimy się skorumpowanemu establishmentowi politycznemu, eksmitujemy kompletnie skorumpowanego Joego Bidena z Białego Domu, a ja dokończę pracę, którą zaczęliśmy… Nigdy się nie poddam. Nigdy się nie przestraszę. Nigdy nie zatrzymam. Oni nie idą po mnie. Idą po ciebie – a ja po prostu stoję im na drodze.
Były prezydent oskarżył administrację Bidena i Departament Sprawiedliwości o ingerencję w wybory. – Marksistowska lewica po raz kolejny wykorzystuje skorumpowany Departament Sprawiedliwości i skorumpowane FBI, prokuratora generalnego i lokalnych prokuratorów okręgowych, aby ingerować w nasze wybory na poziomie, jakiego nasz kraj i inne kraje nigdy wcześniej nie widziały. Ci przestępcy nie mogą zwyciężyć. Muszą zostać pokonani – zapowiedział.
Dodał, że „departament niesprawiedliwości administracji Bidena upadnie jako jedno z najbardziej przerażających nadużyć władzy w historii kraju… Biden próbuje wsadzić do więzienia swojego głównego przeciwnika politycznego; przeciwnika, który znacznie przewyższa go w sondażach, tak jak to było w stalinowskiej Rosji czy komunistycznych Chinach”.
Wyjaśnił, że posiadane przez niego dokumenty podlegają ustawie o aktach prezydenckich (Presidential Records Act), ale nie wspomniano o tym w „fałszywym akcie oskarżenia”. Zgodnie z tym aktem mógł je przetrzymywać. Wielu znawców tematu jest podobnego zdania. Trump podkreślił, że to nie przypadek, że został oskarżony tego samego dnia, w którym ujawniono, iż FBI ma „porażające dowody” o Bidenie, który „wziął nielegalną łapówkę w wysokości 5 mln dol. od Ukrainy”.
Kiedy w ubiegłym roku rezydencja Trumpa na Florydzie została przeszukana przez ludzi FBI i Departamentu Sprawiedliwości, jego sondaże wyborcze znacznie wzrosły. Identycznie się stało w kwietniu tego roku, kiedy prokurator okręgowy na Manhattanie oskarżył go o nadużycia i fałszerstwa w dokumentacji biznesowej. Kilka najbliższych tygodni pokaże, jak będzie tym razem. Jedno jest pewne: Trump broni nie złoży.
 
                     
                         
                         
                         
             
             
             
             
             
             
            