Policja przyjeżdża na miejsce zdarzenia, ale nic nie znajduje, no bo sobota, w dodatku ciemno i chłodno. Po uszkodzonych torach jadą pociągi. Cudem nie doszło do gigantycznej katastrofy. W tym czasie trwa polityczna naparzanka ze strony władz, że „nie wiadomo, co się stało”, wiceminister przekonuje, że wybuchu nie było, a cała sprawa to być może „nowoczesny challange”. W tym samym czasie sprawcy spokojnie uciekli na Białoruś przez przejście w Terespolu, które polskie władze otworzyły we wrześniu. Wcześniej dwaj Ukraińcy, pracujący dla Kremla, wjechali do naszego kraju bez żadnej weryfikacji, choć wystarczyło zwrócić się z prośbą o informację do strony ukraińskiej. Nasze bezpieczeństwo znajduje się w totalnym rozkładzie. Służby specjalne przekształciły się w polityczną pałkę przeciwko opozycji i prezydentowi. To już nie uchylanie furtki, ale szerokie otwarcie bramy dla działań obcej agentury. A ta, mając takie okoliczności do działania, na pewno się nie cofnie.
Upadek bezpieczeństwa
Rosja od dawna prowadzi w Polsce wojnę hybrydową, a ostatnie akty dywersji na kolei to nic innego jak jej kolejny etap. I na pewno nie ostatni. To, co poraża w całej sytuacji, to postawa służb i dyletanctwo naszego rządu.