W tym samym czasie, gdy za „obrazę majestatu” zabierane jest śledztwo prok. Michałowi Ostrowskiemu, które zresztą podobno „nie istnieje”, awansowała Ewa Wrzosek. Ze stołecznej Prokuratury Rejonowej nieustępliwa i apolityczna śledcza od włamań do garażów i kradzieży rowerów została oddelegowana do Prokuratury Okręgowej, by znaleźć cokolwiek na Jarosława Kaczyńskiego.
Wygląda to mniej więcej tak: mec. Giertych wspierał kilkukrotnie Ewę Wrzosek przed zarzutami dyscyplinarnymi i degradacją. Ów prokurator, nie bacząc na stosunek służbowy, wyraziła taki oto pogląd w mediach publicznych do likwidacji, że to Giertych byłby lepszym ministrem od Bodnara. Przy okazji roztkliwiała się publicznie nad odejściem z prokuratury – trudno się dziwić, to ewidentnie nie jej „konik”, powinna zatem skończyć z udawaniem oraz respektowaniem zasad pracy prokuratura i zapisać się do partii. Ale teraz Wrzosek w nagrodę dostaje sprawę dwóch wież, w której „poszkodowanym” jest austriacki klient mecenasa i jednocześnie posła KO. Postanowienie o wszczęciu śledztwa opublikował jako pierwszy… Roman Giertych, a więc główny zainteresowany w postępowaniu, który występuje w roli obrońcy. Jeśli to nie jest „układ zamknięty”, to jak on wygląda w praktyce?