Poseł Wojciech Zubowski w TV Republika stwierdził, że nazwisko Tusk powoduje powszechną amnezję wśród świadków. Istotnie, świadkowie nic nie pamiętają, a Krzysztof Bondaryk, szef ABW za rządów Donalda Tuska, stwierdził, że o działaniach agencji dowiedział się „prawdopodobnie” z prac komisji. To pokazuje stan ówczesnego państwa: szef służby specjalnej nic nie wiedział o pracy swoich funkcjonariuszy w sprawie, w której pojawiło się nazwisko syna premiera.
O pracy Michała Tuska dla aferzysty Marcina P. Bondaryk – jak twierdzi – dowiedział się na początku sierpnia 2012 r. Czyli wtedy, gdy Michał Tusk udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”, w którym przyznał, że pracował dla OLT, a wiedza o tym była powszechna. Z małym wyjątkiem – była niedostępna dla szefa służby, której obowiązkiem było prowadzić działania kontrwywiadowcze wobec rodziny premiera. Jeżeli jest to prawda, to nasze państwo za czasów rządów PO-PSL naprawdę istniało tylko teoretycznie. Chyba że mają rację ci, którzy twierdzą, że sprawa ma drugie dno i wszyscy o wszystkim wiedzieli. Nie reagowali, bo cel był jeden: doprowadzić LOT do upadku za sprawą tanich linii lotniczych OLT, których właścicielem było Amber Gold.