Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Tadeusz Płużański,
20.12.2019 21:25

Tokarczuk i Kociołek

„Robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów” – takie bzdury opowiadała w 2015 roku w TVP Olga Tokarczuk, ówczesna laureatka Literackiej Nagrody Nike, ufundowanej przez „Gazetę Wyborczą”. Wpisała się tym samym w kampanię nienawiści, którą od lat prowadził paszkwilant Jan Tomasz Gross. Ale redaktor naczelny Adam Michnik chwalił laureatkę i pozostałych nominowanych za „odwagę mówienia o sprawach trudnych, często bolesnych”.

Do owych spraw „bolesnych” ta sama „Wyborcza” podchodzi jednak wybiórczo. Inną miarę przykłada do Żołnierzy Wyklętych, a szczególnie mordujących ich komunistów. Tu „odwagi mówienia” jakoś brakuje. I tak – lajtowo – dziennik Michnika potraktował zmarłego – w tym samym 2015 roku – Stanisława Kociołka, wysokiego funkcjonariusza kompartii. Owszem, było o oskarżeniu tego wicepremiera PRL o masakrę robotników na Wybrzeżu w 1970 roku, ale tak jakoś nieśmiało, półgębkiem. A nekrolog na stronach „GW” żegnał „wybitnego polityka, działacza społecznego, patriotę”. To samo mówili czerwoni towarzysze zgromadzeni na pogrzebie. Żeby zostawić te sprawy, bo były dawno, a Kociołek jest niewinny, bo nie został skazany. Tak samo jak Jaruzelski czy Kiszczak – inni „ludzie honoru”. Jako Fundacja „Łączka” byliśmy wówczas – w 2015 roku – na Powązkach Wojskowych. Przeszliśmy w milczeniu w kondukcie pogrzebowym, a obok kwiatów przyniesionych przez znajomych i rodzinę złożyliśmy zdjęcia pomordowanych robotników. Odśpiewaliśmy zwrotkę piosenki napisanej w grudniu 1970 roku: „Krwawy Kociołek to kat Trójmiasta. Przez niego giną dzieci, niewiasty. Poczekaj, draniu, my cię dostaniem. Janek Wiśniewski padł”. Stanisław Kociołek w przeddzień masakry wezwał robotników do powrotu do pracy. 17 grudnia 1970 roku w Gdyni wojsko i milicja otworzyły ogień do idących do pracy. Było wielu zabitych, rannych i aresztowanych. Krwawy Kociołek – mimo protestów – spoczął na Powązkach Wojskowych tuż obok „Łączki”.

Reklama