Już wyjaśniam po kolei - tajkonauta to termin pochodzący z połączenia chińskiego tàikōng rén – kosmiczny człowiek i starogreckiego nauta, czyli żeglarz i aktualnie trzech takich siedzi na stacji orbitalnej Tiangong 2, o czym z dumą wspomniał w swym poetyckim noworocznym wystąpieniu Xi Jinping, gensek Komunistycznej Partii Chin, czyli nowy cesarz Państwa Środka. O komunizmie było tam niewiele, oprócz wspomnienia, że w ubiegłym roku obchodzono hucznie 100-lecie KPCh, gdyż obecną ideologię stanowi owo wymyślone przezeń Chińskie Marzenie, choć złośliwi tłumaczą to jako Chiński Sen. Chyba Xi nie słyszał o marnych efektach rządów partii Gruzińskie Marzenie, gdy w natchnieniu mówił: „Ważne jest, by we wspólnym porywie zapewnić stałość polityki >>jeden kraj – dwa systemy<<. Pełne zjednoczenie Chin to wspólne dążenie chińskich rodaków po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej. Mam szczerą nadzieję, że synowie i córy Chin złączą się dla pięknej przyszłości narodu chińskiego.”
To te noworoczne życzenia, słusznie zinterpretowane jako zapowiedź inwazji na Tajwan, sparaliżowały i tak niezbyt wielką w nowej administracji amerykańskiej chęć opierania się bezczelnym żądaniom Kremla w Europie z lęku przed wojną na dwa fronty. Ale niespodziewany najazd Rosji w obronie kazachskiej mafii skomplikował sytuację, gdyż Pekin od lat wyrażał przekonanie, że Kazachstan to „odwieczne terytorium chińskie”, nawet ustami swego ambasadora w tym kraju! W swym pogranicznym regionie Xinjiang władze chińskie niemiłosiernie prześladują sporą tu mniejszość kazachską, masowo zsyłając całe rodziny do straszliwych obozów „reedukacyjnych”, z których mało kto wychodzi żywy. Wspomniany zaś ambasador Zhang Xiao podejrzewany jest przez Kazachów o rozpowszechnianie w chińskich mediach wersji, że śmiertelny wirus został do Wuhan zawleczony z... kazachskiego laboratorium w Ałmaty!
Gdy się do tego doda, że oprócz oficjalnych 18,5 milionów obywateli Kazachstanu, z których aż 26 proc. stanowią Rosjanie, na terytorium tego kraju żyje nielegalnie ok. 2 milionów Chińczyków, to naprawdę nie ma co się dziwić, że Ojczulek Xi jeszcze nie zabrał głosu w sprawie rosyjskiej interwencji wojskowej. Czy ma się włączyć w awanturę, poniechawszy planów co do Tajwanu, co chyba musiał zrobić Putin ze swoim planem podboju Ukrainy? Jak postąpić wobec niby sojusznika w kwestii „chińskiego” Kazachstanu, gdy wszak i kawał Syberii jest wedle Pekinu „odwiecznie chiński”?