W najnowszym tygodniku „Gazeta Polska” ujawniliśmy biznesowe powiązania Geralda Birgfellnera, austriackiego biznesmena, który nagrywał Jarosława Kaczyńskiego. Tropy biegną na Cypr, a także do rosyjskiego oligarchy – zaufanego Władimira Putina i jednego z najbogatszych ludzi w Rosji.
W tej sytuacji rodzi się pytanie: czy cała sprawa związana z pojawieniem się Geralda Birgfellnera przy spółce Srebrna jest absolutnie czystym przypadkiem. W obliczu nowych faktów Austriak jawi się nie jako zwykły biznesmen, ale jako człowiek uwikłany w kontrowersyjne interesy z ludźmi związanymi z Władimirem Putinem. A wyniesione z KGB wielopiętrowe operacje są prezydentowi Rosji i jego otoczeniu doskonale znane. Może warto się zastanowić, czy nie była to długotrwała operacja, mająca na celu zdyskredytowania lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższego otoczenia? To się nie udało i „wielka afera” okazała się zwykłym humbugiem. Pojawienie się w całej sprawie mec. Romana Giertycha wskazuje z kolei na to, że działanie austriackiego biznesmena bynajmniej nie jest impulsywne i chaotyczne; przeciwnie, jest ono zaplanowane i metodyczne.