Rosja dosłownie przepaliła w parę godzin 0,4 proc. swojego rocznego PKB, by zastraszyć Ukraińców, których przecież nie da się zastraszyć – takie ataki tylko wzmacniają ich determinację i, paradoksalnie, poczucie siły – zabić cywilów, zamiast celować w nacierające wojska ukraińskie, i zastraszyć Zachód. Tymczasem Zachód pod wpływem obrazów z Kijowa i Zaporoża tym bardziej będzie angażował się w pomoc Ukrainie. Na szczęście liczba ofiar śmiertelnych nie była tak wysoka, jak chcieliby rosyjscy zbrodniarze. Ukraińcy bowiem wiedzieli, że rakiety nadlatują, i wiedzieli, co robić. Ale nic to dla kremlinów, oni i tak są w ekstazie. Dla Rosji nie liczą się żadne polityczne, wojskowe i ekonomiczne cele, lecz regularne napawanie się zbrodniami wojennymi, ludobójstwem, cudzym cierpieniem. Taki rosyjski odnawiający się rytuał, niczym w starożytnych czasach, gdy były cywilizacje, które składały ofiary z ludzi. Te cywilizacje zginęły, tak jak niedługo zginie Moskowia.
Szatańska logika kremlinów
Rosyjscy propagandyści dostali ekstazy po ostatnich zbrodniczych atakach na cywilów oraz infrastrukturę cywilną w ukraińskich miastach. Choć przecież to było bez sensu z punktu widzenia wojskowego, politycznego i gospodarczego.