Wiele dialogów i scenek przeszło do codziennego użytku wprost z kultowej komedii „Miś”. Każdy ma swój ulubiony fragment, ale jest też cała historyjka, którą da się wyodrębnić. Chodzi o słynne dylematy milicjanta łapiącego kierowców na sztucznie zabudowanym terenie.
Co scena to wpadka, najpierw przewraca się tekturowy dom, potem „matka siedzi z tyłu”, a na końcu dziećmi wybiegającymi z „przedszkola w przyszłości” zostaje poczęstowany ksiądz. Finał akcji jest taki, że z centrali przychodzi dyrektywa, aby przed opowiadaniem bajek o terenie zabudowanym w szczerym polu sprawdzić, czy odbiorcą nie jest ksiądz. Historia z „Misia” jako żywo przypomina brednie sprzedawane ludzkości przez ideologów lewicowych, którzy stają na głowie, aby zakląć rzeczywistość. Nie było takiego idiotyzmu, którym lewacy nie tłumaczyliby agresji, gwałtów i w końcu morderstw, za jakimi stali „uchodźcy”. Słyszeliśmy naprawdę wiele, od obrony „naszych europejskich wartości” aż po „religię pokoju”. Gdy się wydawało, że dalej pójść się nie da, zaczęli odzywać się radykalni imamowie i płatni działacze fundacji wspierających „uchodźców”. Imam z Kolonii stwierdził, że jeśli kobieta nie krzyczała, to nie było gwałtu. Imam z Danii uznał, że „gwałty na dzieciach są częścią kultury islamskiej”. Wydaje się jednak, że pierwsze miejsce w propagowaniu zdziczenia obyczajów zajmuje włoski lewak i jego wypowiedź po gwałcie w Rimini: „Gwałt tylko na początku jest najgorszy, potem kobieta staje się spokojna i cieszy się normalnym stosunkiem seksualnym”. Niestety w tym nie ma nic komediowego i dlatego tym bardziej trzeba sprawdzać, czy przy wjeździe do Polski na tylnym siedzeniu nie siedzi imam albo „europejski” lewak.