Berlin może bowiem łatwo zmienić politykę na bardziej przychylną dla Polski. Tymczasem Macron musiałby zupełnie porzucić swój pomysł na Francję. Chce przecież ścisłej unii z Niemcami i pieniędzy unijnych płynących nad Sekwanę, a nie na wschód. Chce robić interesy z Rosją, chce miejsc pracy we Francji, w czym zagrożeniem jesteśmy my.
W efekcie gramy teraz z Macronem w grę zero-jedynkową. Każdy punkt dla nas to jego strata.
Pozostaje eksponowanie na rozmaitych forach takich francuskich specjalności, jak niekończący się stan wyjątkowy, pozbawianie biernego prawa wyborczego za „mowę nienawiści” oraz głośne mówienie o słabości i megalomanii nowych rządów.