Dzisiejszy światek naukowo-medialny podzielił się na kilka grup, z których każda próbuje zaszachować drugą. Jeszcze w czerwcu strona ekologiczna mówiła, że ekstremalne temperatury to dowód na ocieplanie się klimatu, ale gdy lipiec zaczyna być zimny, to do głosu dochodzą prawicowi publicyści i krzyczą, że druga strona to szachrajstwo i bzdury, a każdy niech sobie żyje, jak chce. Siedzę i kręcę tym paluchem dochodząc do wniosku, że obie strony tego sporu są głupawe. Pozwólcie Państwo, że użyję tutaj przykładu skarpetki (może być cała). Otóż można sobie łatwo wyobrazić, że niedługo ktoś uzna, iż w lato skarpetki są zbędne. Ktoś zasieje ideę. Ktoś inny zajmujący się liczeniem na kalkulatorze zacznie wyliczać, jakie to oszczędności czekają ludzkość, gdyby chociaż na lato przestawiła się na klapki i sandały. Ktoś inny policzy jednak, ile stracą producenci skarpet. Wszystko skończy się regularną wojną, w której jedna strona będzie wzywać do ostatecznego prawnego rozwiązania kwestii skarpet, a druga wręcz przeciwnie – do ich kupowania i używania pięciu par w ciągu doby, a potem wyrzucania ich na śmietnik (bo po co prać?). Obie postawy są głupie, ale niestety gorsza jest ta, która w imię wolności (co mi tu pan będziesz kazał prać skarpety) zmusza do ostentacyjnego kretynizmu. W piekle takich bezsensownych sporów zniknęły pojęcia skromności, oszczędności i dbałości o cokolwiek więcej niż czubek własnego nosa. Siedzę i kręcę tym paluchem. A gdzie mój zestaw do cerowania?
Skarpety i klimat
Siedzę sobie na kanapie i ruszam dużym paluchem u nogi, który wystaje mi przez dziurawą skarpetę, jednocześnie zastanawiając się, jak nie utknąć w bezsensownej dyskusji na temat klimatu. Nietrudno bowiem zauważyć, że w ostatnich latach pojawia się jeszcze bardziej silna polaryzacja w kwestiach związanych ze zmianami klimatycznymi.
