Innym stosowanym od wielu dekad chwytem sowieckiej, a potem rosyjskiej propagandy, który – teraz to już wiemy – służy wyłącznie uzasadnianiu własnych masowych zbrodni jest antyamerykański „whataboutism” (od „what about…” – w wolnym tłumaczeniu: „a co powiesz na...” – to współczesna wersja: „A u was Murzynów biją!”). Na każde doniesienie o zbrodniach sowieckich i rosyjskich propagandyści i pożyteczni idioci na całym świecie mają odpowiedź: a co ze zbrodniami amerykańskimi w Wietnamie, Iraku, Jugosławii itd. Jest to relatywizacja, zacieranie prawdy. Interwencje wolnego świata (z USA na czele) przeciwko tyraniom to coś innego niż rosyjskie wojny na zniszczenie. Pojedyncze przypadkowe zbrodnie amerykańskie podczas różnych działań nie mają nic wspólnego z systemowymi ludobójstwami rosyjskimi. Ci, którzy nienawidzą Ameryki, to nieświadome aktywa totalitaryzmów i zbrodniarzy albo wprost ich agenci. Dla mnie są z gruntu podejrzani.
Skąd nienawiść do Stanów Zjednoczonych
Trwająca rosyjska inwazja na Ukrainę ujawniła wiele rzeczy, które przez długi czas dla większości były nieuchwytne. Na przykład takie, że oskarżanie kogoś o „nazizm” przez Moskali to przygotowywanie do popełnienia na nim zbrodni.