Stało się tak za sprawą piewców wolności wszelkich z portalu OKO-press, którzy w święta odnotowali z zaskoczeniem, że 15 naukowców napisało otwarty list, w którym wypowiadają pozytywną opinię na temat reformy sądownictwa. OKO zwróciło uwagę na list między innymi dlatego, że „nie podpisali się pod nim żadni prawnicy” oraz dlatego, że ma „kłopot z traktowaniem fizyków, chemików czy księdza filozofa jako ekspertów od rządów prawa w Polsce”. Publikacja portalu zainteresowała Macieja Laska, szefa komisji smoleńskiej, który na Twitterze dodał, że „z 15 naukowców, którzy podpisali ten list, 7 to tzw. profesorowie smoleńscy” oraz że w związku z tym „coś złego dzieje się z nauką polską”. Ani tekst Laska, ani tekst portalu OKO-press nie byłyby warte uwagi, gdyby nie to, że oba wykazują pewną wspólną cechę, która dobrze oddaje sposób myślenia beneficjentów systemu postkomunistycznej Trzeciej RP. Wskazują na ich głęboką pogardę wobec wszystkich tych, którzy nie zgadzają się z ich wizją świata i najważniejszych problemów naszej wspólnoty. Uważasz, że wymiar sprawiedliwości to relikt komunizmu? To znaczy, że wykorzystujesz swoje demokratyczne prawo do wygadywania „bzdur”.
Jesteś naukowcem, biorącym udział w konferencji zajmującej się tragedią smoleńską i prowadzisz badania w tej sprawie? To znaczy, że jesteś „naukowcem smoleńskim”, a sam fakt twojego zaangażowania w sprawy wspólnoty świadczy rzekomo o tym, że z polską nauką dziać się ma coś złego. Ani OKO z przyjaciółmi, ani Lasek z komisją nie prowadzą merytorycznego sporu ze swoimi oponentami czy to w sprawie sądów, czy to w sprawie Smoleńska. Mają dla nich wyłącznie poczucie własnej wyższości i wynikającą z niego ledwie skrywaną pogardę. Wielokrotnie słyszeliśmy przecież, że w sprawie Smoleńska swoje poglądy wypowiadać mogą w zasadzie wyłącznie ludzie mający doświadczenie w badaniu katastrof lotniczych, jakby sprawa ta nie miała aspektów daleko wykraczających poza tajniki wiedzy lotniczej. Wielokrotnie słyszeliśmy, że sprawami sądów mogą zajmować się wyłącznie sędziowie lub prawnicy, jakby wymiar sprawiedliwości przeznaczony był dla nich, a nie dla obywateli, którzy koniec końców przed sądami stają. Najbardziej zastanawiające jest jednak to, że zarówno dla osób wielokrotnie przyłapanych na kłamstwach i fałszerstwach w sprawie Smoleńska, jak i dla ich medialnych sojuszników to właśnie sprawa reformy wymiaru sprawiedliwości stała się okazją, żeby po raz kolejny okazać publicznie swoją pogardę. Czyżby dlatego, że sposób zakłamywania sprawy Smoleńska przez instytucje państwa polskiego prędzej czy później będzie musiał stać się przedmiotem zainteresowania wymiaru sprawiedliwości?