Podczas kilku pobytów w Afryce (Kenia, RPA, Madagaskar, Etiopia, Mozambik i Lesotho) w ostatnim czasie mogłem dostrzec pewien paradoks: słabnąca w Europie i Azji Rosja umacnia się na Czarnym Lądzie. Na przykład przed pandemią obroty handlowe Polski z Republiką Południowej Afryki, państwem o najbardziej rozwiniętej gospodarce na kontynencie, wyniosły 1,3 mld dol. i były niemal o połowę większe od obrotów RPA i Rosji – 0,9 mld!
Po pandemii i po ataku Rosji na Ukrainę obroty Pretorii i Moskwy wynoszą już 4 mld dol. Jest to zgodne ze strategią Kremla, który olbrzymie straty w handlu z Zachodem usiłuje powetować zwiększaniem eksportu do krajów na innych kontynentach, zwłaszcza do Chin i państw afrykańskich. Zbliżeniu sprzyja to, że część elit RPA to absolwenci uczelni w ZSRS i komunistycznej NRD, którzy mają swoisty sentyment do Wschodu. Oczywiście działania Rosjan przynoszą też porażki – najemnicy z Grupy Wagnera ponieśli klęskę w walce z IS (Państwem Islamskim) w Mozambiku. Jednakże gdy Francuzi do końca roku mają wycofać swoich żołnierzy z Mali, Rosjanie tam zostają… Moskwa tradycyjnie gra na kilku fortepianach, ale akurat w Afryce jej melodia brzmi donośniej (poza Chinami).