Dziś Parlament Europejski przyjmie rezolucję uznającą Rosję za państwo sponsorujące terroryzm. To dobrze. Źle, że dopiero teraz. Przecież Moskwa od ośmiu lat okupowała część Ukrainy, znacznie dłużej część Gruzji i Mołdawii, a więc państw formalnie już starających się o członkostwo w UE.
Ale jak mówi przysłowie, lepiej późno niż wcale. Potępienie Federacji Rosyjskiej na arenie międzynarodowej dokonuje się przy udziale także przedstawicieli tych państw, które aktywnie kolaborowały – to właściwe słowo! – z Kremlem. I to głosowanie nie przekreśli faktu, że ta wieloletnia współpraca i „zielone światło” dla Moskwy ze strony niemałej części Zachodu ośmielały „imperium zła” (mówiąc Ronaldem Reaganem) do zaboru kolejnych terytoriów, kolejnych wojen, morderstw politycznych wewnętrznych (m.in. Anna Politkowska czy Borys Niemcow) i zewnętrznych (Litwinienko, przywódcy czeczeńscy na emigracji i nieposłuszni rosyjscy oligarchowie, którzy zbiegli do Wielkiej Brytanii). To głosowanie dla nas było szczególnie ważne, bo udało się nam przeforsować po wielogodzinnych negocjacjach poprawkę ponownie – jak rok temu – żądającą zwrotu przez Rosję wraku i czarnych skrzynek „smoleńskiego” samolotu Tu-154M.