Dziś, po spotkaniach prezydenta Emmanuela Macrona i kanclerz Angeli Merkel z Władimirem Putinem, wydaje się jednak, że by pogrzebać jedność Zachodu, wcale nie trzeba tak zwanych populistów. Podobno winien jest temu także Donald Trump, który zerwał porozumienie z Iranem i zaczął podejmować działania protekcjonistyczne. Czy jednak irański deal oraz wolny handel trzeba ratować za pośrednictwem Kremla albo Pekinu? Niestety dziś, pomimo sprawy Siergieja Skripala i zamrożonego konfliktu na Ukrainie, Rosja znowu jest dla europejskich mocarstw partnerem. Analogie bywają zwodne, jednak próba ratowania pokoju z Putinem pod rękę przypomina nieco strategię premiera Neville’a Chamberlaina. Angielski polityk po konferencji w Monachium w 1938 r. oznajmił, że przywiózł „pokój na nasze czasy”. I tak samo jak wtedy, polskie pole manewru jest mocno ograniczone.
Ratowanie pokoju?
Do niedawna wydawało się, że ewentualne odejście od liberalnego ładu światowego w Europie będzie dziełem skrajnej prawicy o nastawieniu populistycznym. Schładzanie stosunków transatlantyckich na rzecz związków z Rosją i Chinami miało być domeną partii takich jak Alternatywa dla Niemiec (AfD) czy francuski Front Narodowy.