Antycypując nieco przyszłe wydarzenia, bardzo jestem ciekaw, jak zareaguje NATO na możliwe militarne prowokacje wojsk białorusko-rosyjskich podczas rozpoczynających się w piątek (10–16 września) manewrów strategicznych Zapad 2021. Te największe co do liczebności wojsk od 40 lat ćwiczenia będą się odbywały w odległości zaledwie 3 km od polskiej granicy i istnieje duże prawdopodobieństwo, że do takich prowokacji dojdzie.
Może np. się okazać, że jakiś oddział rosyjskich żołnierzy „zabłąkał się” i niespodziewanie pojawił się po polskiej lub litewskiej stronie. Co wtedy? Teoretycznie wtargnięcie jakiegoś oddziału państwa wrogiego NATO na terytorium państwa członkowskiego paktu północnoatlantyckiego uruchamia pewne procedury współpracy. Łącznie z poderwaniem samolotów, alarmami w kwaterze głównej itd., itp. I bardzo jesteśmy razem z Władimirem Władimirowiczem Putinem ciekawi, czy w tym przypadku te wszystkie procedury zadziałają, jak trzeba. Jeśli zadziałają, to będzie to dla sąsiadów ze Wschodu sygnał, że jeszcze nie czas na radykalne rozwiązania. Jeśli, co nie daj Bóg, nie, to miej nas, Panie Boże, w swej opiece. I obyśmy się nie musieli w najbliższej przyszłości o tym przekonywać.