Jeana Vaniera, założyciela Arki i ruchu Wiara i Światło, spotkałem tylko raz w życiu, w Krakowie, na przełomie tysiącleci. Już wówczas był żywą legendą w wielu chrześcijańskich wspólnotach ukierunkowanych na wsparcie i przyjaźń z osobami niepełnosprawnymi.
Ja sam jako licealista i student w latach 90. poznałem choćby Wspólnotę Burego Misia z Kościerzyny i uczestniczyłem we wczasorekolekcjach dla osób niepełnosprawnych w Łaźniewie pod Warszawą. Byłem bliżej ciężaru życia tych ludzi i ich bliskich. Widziałem też wielką radość, jaką potrafią promieniować.
Jean Vanier pracę z osobami niepełnosprawnymi zaczął w połowie lat 60. XX w. W swoich książkach opisywał, że spotkał wówczas tych ludzi pozamykanych w oborach ze zwierzętami, bo rodziny się ich wstydziły. A nawet jeśli nie było tak źle, to bardzo często niepełnosprawni spędzali życie w izolacji od świata, stawali się wstydem i ciężarem dla bliskich. Dziś w naszym kręgu cywilizacyjnym sprawy mają się inaczej. Względem osób z niepełnosprawnościami dokonała się znaczna zmiana. Wiele jest jednak jeszcze do zrobienia. Nie przesadzajmy zatem z krytyką sejmowego protestu.