Jak już wiadomo, Amerykanie chcą od Ukrainy dostępu do rzadkich minerałów. Ma to być rekompensata za pomoc, której Waszyngton udzielił Kijowowi i którą prezydent Donald Trump wycenia na 350 mld dol. Wejście Amerykanów w biznes byłoby także szansą dla Ukrainy na pozyskanie pieniędzy na odbudowę kraju. Teraz amerykański prezydent mówi, że ukraiński sektor energetyczny – w tym elektrownie nuklearne – powinien być przejęty przez USA. Administracja Trumpa uważa takie powiązanie biznesowe za rzeczywistą gwarancję bezpieczeństwa po zakończeniu wojny, bowiem Rosja nie odważy się zaatakować terenów i obiektów, z którymi kojarzeni będą Amerykanie.
Amerykańska własność elektrowni byłaby najlepszą ochroną dla infrastruktury, w tym wsparciem dla ukraińskiej infrastruktury energetycznej – powiedzieli doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz i sekretarz stanu Marco Rubio. – Stany Zjednoczone mogą być bardzo pomocne w zarządzaniu tymi elektrowniami dzięki swojemu doświadczeniu w zakresie energii elektrycznej i usług komunalnych – tłumaczyli. Problem w tym, że część cennych minerałów i część elektrowni, w tym największa w Europie nuklearna w Zaporożu, znajdują się na terenach okupowanych przez Rosję.
„New York Times” twierdzi, że Donald Trump uważa kontrolę nad elektrownią w Zaporożu za ważną dla rozwoju wydobycia kluczowych minerałów. Wołodymyr Zełenski pierwotnie nie odniósł się do kwestii kontroli USA nad elektrowniami jądrowymi. Poparł jednak wysiłki Trumpa w sprawie częściowego zawieszenia broni i zgodził się na dalszą bliską współpracę z Białym Domem. – Zgodziliśmy się, że Ukraina i Stany Zjednoczone powinny nadal współpracować, aby osiągnąć prawdziwy koniec wojny i trwały pokój – przyznał. – Wierzymy, że wspólnie z Ameryką, prezydentem Trumpem i pod amerykańskim przywództwem, w tym roku można osiągnąć trwały pokój – dodał przywódca Ukrainy.
Ukraina posiada 15 reaktorów jądrowych jeszcze z czasów sowieckich w czterech elektrowniach jądrowych. Elektrownia w Zaporożu, jedna z największych na świecie, ma sześć reaktorów o mocy 5,7 megawatów. Jest okupowana przez siły rosyjskie od wiosny 2022 r. i jest w większości w stanie zimnego wyłączenia ze względów bezpieczeństwa. Propozycja przejęcia tych elektrowni przez Stany Zjednoczone jest najnowszym pomysłem administracji Trumpa, która w ten sposób oferuje Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa poprzez umowę gospodarczą, zapewniając jednocześnie stałe zainteresowanie Amerykanów rozwojem i stabilizacją Ukrainy poprzez stworzenie silnego interesu finansowego w obszarze jej bezpieczeństwa. Sekretarz energii USA Chris Wright zapewnił, że przejęcie ukraińskiej energetyki jądrowej jest wykonalne. – Nie ma problemu, możemy to zrobić – zapewnił. Dodał: „Nie sądzę, aby wymagało to żołnierzy na miejscu”.
Co ważne, USA mają już bezpośrednie doświadczenia w energetyce jądrowej na Ukrainie. Na przykład gigant energetyki jądrowej Westinghouse wspierał elektrownie od czasu rosyjskiej inwazji, a w 2024 r. zaczął budować nowe, zaprojektowane przez Amerykanów, reaktory w elektrowni jądrowej w Chmielnickim. W zeszłym roku „Wall Street Journal” pisało, że firma Westinghouse Electric, która przez dwie dekady walczyła o podważenie dominującej pozycji Rosji na Ukrainie, teraz produkuje pakiety paliwowe, które są kompatybilne ze wszystkimi reaktorami, i pracuje nad planem, który mógłby pozwolić Ukrainie rozpocząć samodzielną produkcję części tego paliwa. Ukraina planuje bowiem budowę dziewięciu reaktorów zaprojektowanych przez Westinghouse.
Początkowo Zełenski oświadczył, że rozmowy z Trumpem na temat „własności” ukraińskich elektrowni jądrowych skupiały się wyłącznie na elektrowni w Zaporożu. Owa „własność” nie była omawiana konkretnie, ale że rolą USA byłoby to, czy są w stanie ją odzyskać i przywrócić działalność. Później, podczas wspólnej konferencji z premierem Norwegii, Zełenski odpowiedział: „Wszystkie elektrownie jądrowe należą do narodu Ukrainy. Są to państwowe elektrownie jądrowe, nie są one prywatną własnością na Ukrainie”.
Coraz wyraźniej zaczyna wybrzmiewać kluczowa dla ewentualnego pokoju kwestia okupowanych przez Rosję ukraińskich terytoriów. Do tej pory nowa administracja wysyłała sygnały, że trudno sobie wyobrazić, aby Moskwa chciała z nich zrezygnować. Pytany o to kilka dni temu Trump oznajmił, że właśnie opracowywana jest „umowa dotycząca podziału ziemi”. Wyraził optymizm, że zawieszenie broni nastąpi „wkrótce”, a ostateczne porozumienie pokojowe jest blisko.
W wywiadzie dla amerykańskiego dziennikarza Tuckera Carlsona Steve Witkoff, którego Trump wybrał na stanowisko specjalnego wysłannika na Bliski Wschód i de facto wysłannika do Moskwy, wskazał, że istnieje porozumienie kończące ponadtrzyletnią wojnę, z którym „każdy może żyć”.
– Uważam, że w ciągu ostatnich ośmiu tygodni poczyniliśmy większe postępy w konflikcie rosyjsko-ukraińskim, niż ktokolwiek mógł przypuszczać – oświadczył. – To wielka sprawa, naprawdę wielka sprawa. Jaki jest ostateczny cel? Ostatecznym celem jest 30-dniowe zawieszenie broni, podczas którego omawiamy trwałe zawieszenie broni. Nie jesteśmy od tego daleko – wyznał Witkoff.
W jego opinii Ukraina uznaje, że członkostwo w NATO nie będzie brane pod uwagę w żadnym porozumieniu pokojowym, kluczowym zaś punktem spornym będzie to, czy Kijów jest skłonny oddać terytoria, które utracił i które są teraz kontrolowane przez Rosję. Dwiema głównymi przeszkodami na drodze do takiego uznania są ukraińska konstytucja, która zabrania rządowi oddawania jakichkolwiek terenów w granicach z 1991 r., oraz ewentualne kłopoty polityczne Zełenskiego, gdyby ziemia została oficjalnie utracona pod jego przywództwem. Z tego ostatniego powodu rozmowy mogą się przeciągnąć lub w ogóle załamać. – W Rosji panuje przeświadczenie, że Ukraina jest fikcyjnym krajem, który po prostu poskładali w pewnego rodzaju mozaikę; są różne regiony i to jest moim zdaniem główną przyczyną tej wojny, bo Rosja uważa te pięć regionów za swoje od II wojny światowej. To coś, o czym nikt nie chce rozmawiać – podkreślił Witkoff. – Pytanie brzmi, czy świat uzna, że są to terytoria rosyjskie. Czy tak się skończy? Czy Zełenski przetrwa politycznie, jeśli to uzna? To jest centralny problem w konflikcie – sugerował Witkoff.
Wydaje się, że kwestia elektrowni jest dla Kijowa do zaakceptowania. Natomiast z oddaniem Rosji okupowanych terenów łatwo nie będzie. Optymizm amerykańskich polityków może być szybko zgaszony. Zawieszenie broni jest wykonalne, ale osiągnięcie pokoju to już inna bajka.
– Kiedy zapanuje pokój, prezydent chce, aby Ukraina i USA miały partnerstwo, które zapewni obu narodom możliwość rozwoju ich gospodarek i stabilności w Europie. Amerykańska innowacja i technologia mogą pomóc w osiągnięciu tego celu – podsumował rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Brian Hughes. Równie dobrze może się okazać, że Waszyngton zamiast innowacji i technologii będzie musiał wysłać na Ukrainę potężną dawkę gotówki i uzbrojenia. Bo w końcu Trump i tego scenariusza nie wyklucza.