Przyjęcie Szwecji i Finlandii sprawia, że obwód królewiecki zamiast ofensywnym atutem Rosji staje się militarną pułapką. Najważniejsze jednak, że odrzucono dziwaczną zasadę określającą Rosję jako „partnera” NATO. Zastała ona jasno wskazana jako wróg i bezpośrednie zagrożenie bezpieczeństwa. Szkoda, że dopiero w obliczu tragedii milionów Ukraińców polski głos zaczął być traktowany jako najważniejsza ekspertyza. Ale nie dziwmy się Amerykanom, Francuzom i innym, skoro jeszcze niedawno prezydent Komorowski głosił doktrynę o braku zagrożenia ze strony Rosji, szef MSZ Sikorski zapraszał Rosję do NATO, a premier Tusk spiskował z Putinem, jak się pozbyć prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie do wiary, ale tak było. To nigdy nie może się powtórzyć, bo stawką jest byt Polski.
Przebudzenie olbrzyma
Postanowienia szczytu NATO wskazują, że Sojusz wyrwał się z geopolitycznej drzemki i powrócił do pierwotnego celu: zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim swym członkom. Znacznie wzmocniono siły szybkiego reagowania (z 40 tys. do ponad 300 tys.). Stałe bazy US Army w Polsce, w tym dowództwo V Korpusu, a wraz z nimi obecność rodzin amerykańskich żołnierzy oznacza faktyczną gwarancję obrony naszego terytorium tak jak ziemi amerykańskiej.