Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama

Protokoły Mędrców Różnych

Słyszeliście o „Planie Dullesa”? Nie? A przecież zna go każde dziecko w Związku Sow…, to jest w Federacji Rosyjskiej, dzięki rodzimym mediom, które zaczęły go upowszechniać już w r. 1990, gdy ukochany Raj Krat zaczął się sypać jak domek z kart. Oczywiście wskutek knowań amerykańskich imperialistów, zdemaskowanych przekonująco za czasów Breżniewa w powieści „Odwieczne wezwanie” Anatolija Iwanowa.

To na jej stronach – i nigdzie indziej – znajdziemy precyzyjny plan zniszczenia Związku Sowieckiego, opracowany przez demonicznego Allena Dullesa, wieloletniego szefa CIA w czasach zimnej wojny. Jego perfidia polegała na doprowadzeniu do moralnego rozkładu młodzieży sowieckiej poprzez psucie jej zdrowego komunistycznego ducha a to gumą do żucia, to jazzem, to dżinsami, a to zbereźnymi czasopismami typu „Playboy”.

Walka była zaciekła, bo i „wolny świat” oskarżał Kreml o to samo – brytyjskie media już w 1946 r. opublikowały rzekomy dokument sowiecki p.t. „Komunistyczne zasady rewolucji”, którego główne punkty głosiły:
„1) Zdemoralizować młodzież, odciągnąć ją od religii. Wpoić jej zainteresowanie seksem.
2) Fałszywą argumentacją rozbić dawne wartości moralne. (…)
5) Odciągnąć umysły od polityki, przekierowując uwagę na sport, książki o seksie, gry i inne nieistotne zajęcia.
6) Poddać swojej kontroli wszystkie środki informacji masowej.
7) Zrujnować wiarę ludzi i ich naturalnych przywódców poprzez przedstawianie ich w sposób ośmieszający i dyskredytujący.”

Pod czujnym okiem Dullesa nie próżnowali i Amerykanie, w 1960 r. „Los Angeles Herald” publikuje fragmenty pracy „Pranie mózgu. Streszczenie rosyjskiej metody psychopolityki.”:

„Uczyniwszy dostępnymi wszelkie możliwe narkotyki, rozpijając młodzież, promując jej rozpustę, serwując seks-literaturę psychopolityk może w niej wyhodować niezbędną nam skłonność do braku porządku, lenistwa, spędzania czasu na bezużytecznych zajęciach i pobudzić w ten sposób do wyboru, który da im pełną swobodę we wszystkim, czyli – Komunizmu.”

W rzeczywistości był to nieco przerobiony tekst opublikowany w 1955 r. przez Ronalda Hubbarda – cwanego twórcy „Kościoła Scjentologicznego”...

Co bynajmniej nie oznacza, że potężna sowiecka agentura nie działała w USA. Czy rewolucja obyczajowa debilowatych „dzieci-kwiatów” z 1968 była dziełem KGB czy różnych „kościołów” nie ma znaczenia, ważne, że niestety opisane wyżej metody zadziałały. Tak jak zadziałały spreparowane przez carską policję fikcyjne „Protokoły mędrców Syjonu” siejąc realną nienawiść do Żydów. Dziś wszakże wygląda na to, że zarówno piewcy wschodniego zamordyzmu, jak zachodni wielbiciele nauczania tolerancji pałą uznali, że bez uciekania się do mistyfikacji i kłamstw można głosić wprost prymat gołej siły. U Lenina to było: „Nie ma wolności dla wrogów wolności”, u ponurych proroków polit-propu z Zachodu - „Nie ma tolerancji dla...”. No, właściwie dla nas wszystkich.

Reklama