Rosjanie przekazują ukradzione ukraińskie dzieci do adopcji, „gdzieś w Rosji”. Ośrodki adopcyjne, rodziny zastępcze czekają, „gdzieś w Rosji”. Zaskakujące?
Rosjanie działają w ten sam sposób od dekad. Tysiące polskich dzieci wyrzuconych z domów pojechały bydlęcymi pociągami na wschód w 1940 r., a teraz tysiące ukraińskich maluchów odbywają podobną podróż. Czasy może się zmieniły, ale Rosja nie. Taka jest kolej rzeczy: jeśli ktoś przez lata czyni zło i nie spotyka go kara, to do tego przywyka i uważa za normę. I w sumie nie ma co się dziwić. Dziwi tylko to, że Zachód cały ten czas dla swojej wygody i dobrych interesów z Kremlem nie chce tego zauważać i w sposób adekwatny wyplenić. A i bez akceptacji tamtego zła sprzed 80 lat nie byłoby tego dzisiejszego. To takie proste. Tylko dzisiejszy świat niestety nie opiera się na prostych zasadach.