To zdumiewający krok, jeśli zważyć, że TSUE rozstrzygał już analogiczny wniosek dotyczący Węgier i uznał się za organ niekompetentny, a jako właściwy wskazał tryb art. 7. Nie ma zatem podstaw, by sądzić, że w wypadku Polski może być inaczej, skoro wykładnia TSUE jest już znana. Z kontynuacją procedury w trybie art. 7 jednak KE się nie kwapi, bo już wiadomo, że finalne głosowanie byłoby korzystne dla Polski. Wszczyna zatem procedurę prawną, nie kończąc procedury politycznej i tym samym wywierając nacisk na niezawisłych sędziów Trybunału. Tak oto, rzekomo broniąc praworządności, depcze się same jej fundamenty.