Często w swoich wypowiedziach nawiązywał do Stwórcy, do roli Boga w porządku świata. Gdy wczoraj stałam po mszy św. w Starej Miłośnie wśród tłumu ludzi żegnających Profesora, widziałam wiele płaczących osób: odszedł człowiek, który pozostawił po sobie boleśnie puste miejsce. Był lubiany i szanowany, i to nie tylko ze względu na długą listę zasług, nagród i wyróżnień, jak również stanowisk, które z oddaniem pełnił. Przede wszystkim dlatego, że szanował innych ludzi, także swoich przeciwników. Po pogrzebie słyszałam słowa o tym, jak był atakowany, jak politycy totalnej opozycji i sprzyjające im media wylewali kłamstwa „całą dobę” na jego temat. Profesor do tych kłamstw podchodził spokojnie, uważał, że argumenty naukowe same się obronią. Teraz, gdy odszedł do domu Ojca, jego misję będą wypełniać ci, którzy wiele lat z nim współpracowali.