Szczególnie zbrodniczą rolę odegrała po 13 grudnia 1981 r., mordując Polaków w kopalni „Wujek”. Ale mamy jeszcze 13 grudnia 2018 r., kiedy na ulice Warszawy wrócili komunistyczni patroni. 13 grudnia 1981 r. z ogarniętą stanem wojennym Warszawą solidaryzowała się cała okupowana przez „bandytów przebranych za władzę” Polska. 13 grudnia 2018 r. górnicy upomnieli się o pamięć o swoich zamordowanych kolegach: stołeczną ulicę Bohaterów z Kopalni Wujek, którą zlikwidował Rafał Trzaskowski. „Kim są przywróceni przez Pana patroni ulic, przedstawiciele komunistycznego reżimu?” – napisali do prezydenta Warszawy Krzysztof Pluszczyk i Stanisław Płatek, którego ZOMO raniło na „Wujku”. Bo w miejsce zamordowanych przez sowiecką PZPR bohaterów na ulice Warszawy wrócił Wincenty Pstrowski, komunistyczny przodownik pracy, członek sowieckiej PPR. Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Wyklętych przypomniało, że „propagowanie symboli i idei komunistycznych, jak i niemiecko-nazistowskich, jest w Polsce zabronione i karane”, a niezastosowanie się do ustawy dekomunizującej przestrzeń publiczną (z 1 kwietnia 2016 r.) „dowodzi daleko posuniętej anarchii”. Potomkowie Niezłomnych pozwali teraz (post)komunistyczną polityczkę/towarzyszkę Joannę Senyszyn za szkalowanie ich ojców. Ale Senyszyn i jej czerwoni kumple idą dalej: domagają się przywrócenia esbeckich emerytur. I trzeba mieć nadzieję, że przynajmniej ZOMO-wiec Roman S., którego w maju – jako obywatela Niemiec – służby zatrzymały w Chorwacji, zostanie skazany przez Sąd Okręgowy w Katowicach za strzelanie do robotników w kopalni „Wujek”. Od kul plutonu specjalnego zginęło wówczas 9 protestujących, a 21 zostało rannych.
Post walczy z karnawałem
„My jesteśmy tu, gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO” – pamiętają Państwo te słowa premiera Jarosława Kaczyńskiego? Wypowiedział je podczas wiecu poparcia dla rządu 1 października 2006 roku na terenie Stoczni Gdańskiej. ZOMO – komunistyczna bandyterka, powołana po powstaniu poznańskim 1956 roku do „likwidacji zbiorowych naruszeń porządku publicznego”.