Na 12 dni przez zakończeniem olimpiady świat obiegła wiadomość, że Simone Biles raptownie, bez żadnej zapowiedzi, wycofała się z udziału we wieloboju drużynowym. Stacja telewizyjna NBC, będąca w USA oficjalnym sprawozdawcą z igrzysk próbowała ratować sytuacje.
Dziennikarze prowadzący tego feralnego dnia wieczorne wydanie wiadomości, byli wyraźnie podenerwowani, przekazując widzom wieści z Tokio. Komentator sportowy miał na szybko przygotowane wytłumaczenie, które przekazywał widzom. „Biles wykazała się wielką odwagą, przedkładając zdrowie psychiczne ponad wszystko.” Z wypowiedzi tych wynikało, że ludzie mają przyjąć bezwarunkowo do wiadomości, że celebrytka, w którą sponsorzy zainwestowali miliony, rezygnuje i będzie tylko z boku obserwować i kibicować swojej drużynie.
Biles komentowała decyzję o wycofaniu się z wieloboju tak: „Nie wydaje mi się, że rozumiecie jak trudna jest do wykonania moja rutyna, tutaj na twardej powierzchni (bez miękkich materacy). Nie muszę też tłumaczyć, dlaczego uznałam, że moje zdrowie jest najważniejsze. Zdrowie fizyczne i psychiczne,” powiedziała 24 letnia gwiazda sportu.
Tłumaczenie sportsmenki wywoływało wielkie zdziwienie i potęgujący się szok, ponieważ są w społeczeństwie osoby, od których więcej się wymaga, ze względu na wykonywany zawód czy szczególne zdolności. Żołnierze, piloci czy chociażby lekarze, nie mogą tak sobie po prostu odejść w trakcie wykonywanej misji, lotu czy operacji.
W przypadku funkcji pełnionej przez służby mundurowe byłaby to dezercja, lekarz łamałby przysięgę a pilot spowodowałby śmierć pasażerów i własną.
Podobna oczekiwania kierowane są do zawodowych sportowców, którzy we współczesnym świecie doskonale opłacani, królujący w mediach; mają do wypełnienia misję. To oni są wzorcami do naśladowania, ich ciężka praca, dyscyplina i dedykacja jest przykładem jak doskonalić własne zdolności.
Później w mediach było na ten temat milczenie. Z pomocą nadchodził także Główny Chirurg USA, Vivek H. Murthy, uzasadniając w mediach społecznościowych słuszność decyzji 24 letniej gimnastyczki. Jednak te argumenty nie wydawały się przekonywać opinie publiczną, bo jakby nie tłumaczyć tego co się stało, była to porażka.
Biles faktycznie kibicowała koleżankom, w międzyczasie złoty medal wywalczyła Suni Lee oraz Jade Carey a MyKayla Skinner srebrny.
W mediach padały wypowiedzi Biles: „Nie wiecie co dzieje się za kulisami i z czym ja się borykam.”
Nie przestała też wyjaśniać w mediach społecznościowych fanom, że nie była w stanie wykonać ćwiczeń, z którymi nie miała żadnego problemu w USA. Pisała, że przecież jest z drużyną i nie bez przyczyny jest ich 4.
„Zdecydowałam się przerwać udział w olimpiadzie, aby nie narażać koleżanek na stratę medalu”. Jednak analizując te wypowiedzi można dojść do przekonania, że pojawia się tutaj myśl, iż jednostka i jej osiągnięcia nie są już tak ważne a liczy się cały zespół. Oczywiście, nie wiemy co działo się za kulisami ale to nie zmienia faktu, że to Simone Biles była gwiazdą i od niej spodziewano się kolejnego złotego medalu.
Prezentowany tutaj tok myślenia podsuwa przerażającą ideę zatarcia znaczenia jednostki, pracy danej osoby, jej indywidualnego stylu, talentu a także tego, że to na nią „postawiła” Ameryka.
Podobne idee są Polakom dobrze znane z PRL-u, gdzie to liczyła się ideologia a nie pojedynczy człowiek, wraz z całą jego wartością i niepowtarzalnością ludzkiej istoty.
Czy podczas pandemii, która jest tak wielkim stresem dla nas wszystkich, można wybaczyć doświadczonej gimnastyczce, która wróciła do domu z brązem, choć wszyscy Amerykanie byli pewni, że przywiezie z Olimpiady złoty medal? Czy może upada mit wielkich sportowców, którzy są czczeni prawie jak Bogowie? Czy to upadek kolejnych autorytetów i następny symptom kryzysu wartości współczesnego świata?