To oderwanie od rzeczywistości przywódców Starego Kontynentu musiało jeszcze bardziej zirytować Donalda Trumpa: na wschodzie trwa wojna, której nie widać końca, a Ursula von der Leyen i jej sojusznicy rozmawiają o ociepleniu klimatu, i to w dodatku w kraju oskarżanym o rasową dyskryminację wobec białej mniejszości. Ostatecznie plan Stanów Zjednoczonych zdominował agendę szczytu, który zbojkotował Trump. Europa wreszcie na poważnie zaangażowała się w negocjacje pokojowe. Niepokoi jednak, że po stronie europejskiej wszystko rozgrywa się w trójkącie Niemcy-Francja-Wielka Brytania. Polska jest całkowicie zmarginalizowana. Berlin, Paryż i Londyn ewentualnie dopiszą nas do gotowego dokumentu, tak jak uczyniono to w przypadku oświadczenia dotyczącego Ukrainy i planu Trumpa opublikowanego podczas szczytu G20. Tusk staje się politykiem całkowicie ogranym w UE. I dlatego nie ma nas podczas rozmów pokojowych w Genewie.
Polski rząd w innym wagonie
Strona amerykańska ogłosiła plan pokojowy dla Ukrainy tuż przed rozpoczęciem szczytu G20 w RPA, na który udało się przywództwo UE oraz kilku państw europejskich, aby dyskutować o zmianach klimatycznych i zielonej energii.