Pojawiły się głosy, że w związku z politycznym impasem w Berlinie Macron chce przejąć rolę odpowiedzialnego przywódcy. Sądzę, że jest inaczej. Wobec skąpstwa swojego mecenasa przyjął rolę nieco pokorniejszego bliźniego. Rozmowy koalicyjne w Niemczech rozbiły się m.in. o to, na ile Berlin ma wspierać inne kraje eurostrefy. A Macron na wsparcie liczył, bo czekają go trudne reformy i rosnące niezadowolenie społeczne. Nic z tego. Pozostaje mu teraz zbierać drobne, choćby i od Warszawy. Polska przed wizytą premier Szydło sprytnie wysłała do Paryża pewne sygnały ustami ministra Macierewicza, który mówił w wywiadzie np. o zakupie francuskich okrętów podwodnych, a nawet wspólnej budowie czołgów. Macron natychmiast odpowiedział. Cóż, wielkie wizje reformy UE są dobre, ale moneta w garści lepsza. A poza tym nasz grosz coraz więcej znaczy.