Jeśli potwierdzą się coraz mocniejsze przesłanki, że zamachu na most Kerczeński dokonały osoby związane z rosyjskimi służbami, może to znaczyć, że w Rosji jest coraz bliżej do zmiany władzy. Nawet jeśli ktoś uważa, że chodziło o wywołanie jeszcze większej nienawiści do Ukraińców i pretekst do krwawego odwetu na ukraińskich cywilach, co niestety się dzieje, to zniszczenie jedynej lądowej drogi z Rosji na Krym jest czymś więcej.
Raczej szkodzi kremlowskiej satrapii i jej wojnie z Ukrainą, niż pomaga. Oczywiście daleki jestem od stwierdzenia, że znaleźli się w Rosji jacyś szlachetni ludzie, którzy bezinteresownie chcą obalić Putina. Jednak możliwe, że w rosyjskich służbach ktoś doszedł do wniosku, że czas najwyższy na zmianę na szczytach władzy. Aby biznes z Zachodem się kręcił jak wcześniej, a Rosja nie pogrążyła się w całkowitej zapaści, należy zmienić krwawego Władimira na kogoś milszego Zachodowi. Na przykład Aleksieja Nawalnego. Jeśli ktoś myśli, że z humanitarnej wrażliwości lub obawy przed reakcją zachodnich demokracji FSB utrzymuje go przy życiu, jest naiwny. Opromienia go legenda nieustraszonego opozycjonisty, ale nieobce mu są neoimperialne przekonania na miarę ludzi Kremla.