PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Piekielne oblicze moskiewskiego prawosławia

Rosjanie mogą podróżować po świecie, mogą wygrzewać się pod palmami, paradować w markowych ubraniach i trzymać w rękach najnowsze modele smartfonów, a i tak pozostaną barbarzyńcami – zdolnymi do zbrodni tak potwornych, że aż przyprawiających o mdłości.

Nie sposób nie dostrzec straszliwej roli – wręcz piekielnej – jaką odgrywa moskiewskie prawosławie w wojnie na Ukrainie. Uzasadnienie i rozgrzeszenie dla barbarzyństwa, a nawet zachęcanie do niego to przekaz, jaki płynie ze świątyń religii, która z nauką Jezusa Chrystusa nie ma nic wspólnego. Nawet więcej – jest zaprzeczeniem Ewangelii. Nie mam na myśli zwykłych wiernych, bo zakładam, iż wśród nich mogą być osoby szczerze wierzące. Ale jako instytucja – a może nawet więcej: niemal jako całość – prawosławie w wersji moskiewskiej nie jest chrześcijaństwem. Gdy spojrzymy w daleką przeszłość tej instytucji, sięgając do czasów carów moskiewskich, dostrzeżemy, iż jej dzisiejsze zaangażowanie w zdziczałą politykę Federacji Rosyjskiej jest czymś wręcz naturalnym. Ta część Kościoła Wschodniego od wieków służyła różnym odmianom władzy rosyjskiej do terroryzowania poddanych, budowania w rosyjskim społeczeństwie postawy niewolniczej i stania na straży ciemnoty. Maurycy Mochnacki pisał, iż w Rosji patriotyzmem jest postawa niewolnicza. Moskiewskie prawosławie ma w tym strasznym zjawisku swój niezwykle wydatny udział, jego tradycją jest rugowanie poczucia własnej odrębności i wartości jednostki, tępe i prymitywne zmuszanie wiernych do bezgranicznej uległości wobec władzy, zabijanie w nich pragnienia samodoskonalenia. Sceny, które widzieliśmy w Buczy, Irpieniu czy w końcu w Mariupolu doskonale opisują mentalność sprawców – Rosjan. Ludzi bez sumień, bez wartości, bez kultury rozumianej jako kanon zachowań i postaw służących dobru. Ludzi stworzonych również przez moskiewskie prawosławie i błogosławionych przez jego duchowych przywódców. Zdążyliśmy już zapomnieć o zbrodniczej naturze Rosjan. Być może część z nas uznała, że to społeczeństwo – dzięki większej otwartości na świat zachodni – zmieniło się, ucywilizowało. Ale dziś widzimy skrępowane ciała Ukraińców, słyszymy relacje matek opowiadających światu o tragedii swych gwałconych dzieci, przyglądamy się zdjęciom przedszkolaków z Mariupola z napisanymi na plecach imionami, nazwiskami, datami urodzenia, danymi rodziców – i widzimy, że to wszystko były mrzonki. Rosjanie mogą podróżować po świecie, mogą wygrzewać się pod palmami, paradować w markowych ubraniach i trzymać w rękach najnowsze modele smartfonów, a i tak pozostaną barbarzyńcami – zdolnymi do zbrodni tak potwornych, że aż przyprawiających o mdłości. Te bestie wypuszczone na ulice ukraińskich miast, miasteczek i wiosek nie są marginesem rosyjskiego społeczeństwa. Są jego reprezentacją. 


Tekst pochodzi z najnowszego wydania miesięcznika „Nowe Państwo”. W sprzedaży już od 29 kwietnia

 



Źródło: Nowe Państwo

Katarzyna Gójska