Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że jednym z gości tej literackiej imprezy był Donald Tusk (sic!). To on miał być jej gwiazdą. Ale nie po raz pierwszy okazało się, że liberalni celebryci, zblatowani z Platformą Obywatelską, pokazują swoje nastawienie wobec społeczeństwa, swoją głęboko zakorzenioną ideowo-polityczną awersję do ludzi, których traktują jak idiotów. To o tyle ciekawe, że sama noblistka pochodzi z prowincjonalnej inteligencji. Widocznie jednak kompletnie zapomniała, czym były romantyczne i społecznikowskie tradycje polskiej literatury. Patoelitaryzm to, jak widać, wciąż niewykorzeniona choroba liberalnej inteligencji. Tacy ludzie zachwycają się Donaldem Tuskiem i z takimi ludźmi uwielbia on przestawać. Polskość to nienormalność, literatura nie dla idiotów. Ładnie się wciąż „oświeceni” przedstawiają Polkom
i Polakom!