Polacy wywieźli kluczowe trzy punkty z wrogo nastawionej Tirany. Brawa dla Biało-Czerwonych za wynik – jedną bramkę, utrzymanie czystego konta i… nerwów na wodzy. Jednak na tym pochwały powinny się zakończyć. Gra naszych reprezentantów, eufemistycznie mówiąc, nie porywała, polscy piłkarze z Robertem Lewandowskim na szpicy stworzyli bardzo mało sytuacji do zdobycia gola.
Tymczasem po meczu Albania–Polska większość ekspertów wręcz pękała z dumy i zachwytów po w istocie marnym występie kadry Paulo Sousy. Przecieram oczy ze zdumienia: czy oglądałem inny mecz niż komentujący go byli piłkarze i dziennikarze sportowi? Przecież Albania grała osłabiona brakiem ośmiu zawodników! I gdyby miała więcej szczęścia, to fatalne straty Grzegorza Krychowiaka mogły się skończyć golem dla gospodarzy. My z najlepszym napastnikiem świata w składzie nie potrafiliśmy poważnie zagrozić bramce Albanii aż do 77. minuty. Jest to najlepsze podsumowanie marnego spotkania w wykonaniu polskich piłkarzy. Naprawdę jest się nad czym poważnie zastanowić.